Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety – pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu… Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety.
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy…
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową.
Żeby to tylko było takie proste… [edytuj opis]
Niespełna trzydziestoletnią autorkę Olgę Rudnicką można śmiało nazwać maszynką do robienia książek ze względu na wydanie już 13 powieści pomimo młodego wieku.
Książka "Były sobie świnki trzy" to kolejny utwór przy którym można się sporo pośmiać. Genialnie konstruowane dialogi oraz pomysły autorki sprawiają, że utwór ten czyta się lekko, miło i przyjemnie. Jedyne, co mogłabym "wytknąć" powieści to wrażenie czytania rozmów sióstr Sucharskich (bohaterek książek "Natalii 5", "Drugi przekręt Natalii" oraz "Do trzech razy Natalie") w niektórych momentach powieści a co za tym idzie myśl "To już gdzieś było".
Niemniej książka warta polecenia, gdy ktoś szuka lektury na odstresowanie czy miłe spędzenie wolnego czasu bądź uwielbia niezwykle humorystyczny styl Rudnickiej.