Sprowadzana do beznamiętnej teorii, zastygła w naukowych formułach relacja między narratorem, autorem, bohaterami, a także odbiorcami dzieła literackiego odżywa w książce Magdaleny Tulli jako pełen dramatyzmu spektakl, rozgrywający się na granicy rzeczywistości i fikcji. Pisanie pojmowane jest tu jako akt stwarzania, powoływania bytów wbrew nieustannemu zagrożeniu przemijaniem i nicością. Na poetycką, hipnotyzującą swoim rytmem, metaliteracką opowieść składają się przenikające się obrazy teraźniejszości i przeszłości, tkwiące w społecznej przestrzeni trudne wspomnienia, znaki szaleństwa, w jakim pogrąża się współczesny świat. Otóż dlatego właśnie lepiej być czytelnikiem niż narratorem. Miło jest, żując gumę, wprawić w szybki ruch szeleszczące kartki, a kiedy odwróci się ostatnia, lekką ręką odłożyć tom na półkę. Lepszy to los niż zgubić spodnie w błazeńskiej pogoni za uciekającym wątkiem, zaplątanym w karkołomne ewolucje linoskoczków, w oszukańcze sztuczki iluzjonistów, by w końcu zostać trafionym prosto w nos oślizłym ogryzkiem, rzuconym nie wiadomo przez kogo. Tam, pośrodku areny, gdzie zawisło parę setek spojrzeń, prawie wszystko jest możliwe i nic nikogo nie zaskoczy, i tylko nie wypada wycierać się wielką chustką w grochy, tą samą, która zaledwie przed chwilą służyła jako rekwizyt. (fragment książki) [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: