Dodano: 11 XII 2010, 11:42:15 (ponad 14 lat temu)
Ja jestem maniaczką języków obcych. Dobrze. Ale to nie znaczy, że lubię, jak w
polskim przekładzie danej książki występują anglojęzyczne określenia, bo to albo znaczy, że tłumacz jest leniwy, albo nie wiem naprawdę.
No bo co to jest w ogóle za wyrażenie "living room" ? Ono funkcjonuje w języku ANGIELSKIM, a nie POLSKIM. Tak samo jak zwrot "kidnaper".... (tak, dokładnie, jeszcze ze złą pisownią ! ) ... Jak ktoś zna angielski, to jemu to nie sprawia problemu,ale czuję, że jak dam babci do przeczytania tę książkę, to będzie się wnerwiać. Bo ja uważam, że książka jest albo po POLSKU cała, albo cała po ANGIELSKU, nie takie "lelum polelum" (tak, określenie pani Basi z "Klatki B"
) pomiędzy ... Ja nie wiem, że oni dopuszczają coś takiego.