Zegar tyka. Mijają lata. Masz już 25, a może 30 lat i nadal nie myślisz o zakładaniu rodziny. Może przeszkadzają Ci złe doświadczenia, a może ciągle wierzysz, że masz jeszcze czas, a gdzieś tam czeka wymarzony królewicz czy królewna. Dopiero gdy się zmaterializuje pozwolisz sobie nałożyć obrączkę na palec. Do tego czasu jesteś wolnym strzelcem, żyjesz pełnią życia, korzystając z jego uroków. Cóż … wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Twoja mama nie myślała inaczej. Każde odwiedziny u rodzicielki to prawdziwa udręka. Imprezy rodzinne przypominają koszmar. Ciągle słuchasz: „kochanie, kiedy się ustatkujesz?”, „ech, czy ja doczekam wnuków…”, „wiesz, że córka sąsiadki urodziła właśnie trzecie dziecko, a jest młodsza od ciebie?”. I tak w kółko. Powstanie Klubu Matek Swatek jest całkiem prawdopodobne, nie sądzicie?
Ania Romanowska jest idealną kandydatką na ofiarę Klubu Matek Swatek – miła, ładna, ale … o zgrozo! po trzydziestce i bez perspektyw na rychłe zamążpójście. Beata – mama Ani, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. I tak trafia do Klubu Matek Swatek prowadzonego przez panie w wieku średnim, które twierdzą, że są niezawodne. Początkowo Beata jest przerażona metodami stasowanymi przez członkinie klubu. Zaczyna wątpić w ich zdrowie psychiczne. Z czasem jednak odkrywa, że bawi się coraz lepiej. Tymczasem Ania, niczego nie podejrzewając, kupuje okazyjnie swoje pierwsze mieszkanie aby uciec przed ciągłymi pytaniami o męża i dzieci. Wraz z nowym mieszkaniem w jej życiu pojawia się dwóch oszałamiająco przystojnych mężczyzn. I tu, wierzcie mi, zabawa dopiero się zaczyna.
„Klub Matek Swatek” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Ewy Stec. Autorka wydała już „Polowanie na Perpetuę”, „Romans z trupem w tle”, a omawiana przeze mnie powieść doczekała się już swojej kontynuacji pod tytułem „Klub Matek Swatek. Operacja Londyn”. Autorka pisze lekko i z humorem. Akcja jest bardzo dynamiczna, a fabuła momentami staje się zupełnie nieprzewidywalna. Jeśli szukacie książki, którą będziecie czytać z uśmiechem na twarzy, która wprawi Was w dobry nastrój to „Klub Marek Swatek” spełnia wszystkie te wymogi.
Powieść jest pomieszaniem kryminału z romansem z przewagą tego pierwszego. Bohaterowie są może ciut przerysowani, a sama fabuła mało prawdopodobna, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Przyznam, że chciałabym aby panie w wieku 50+ miały tyle energii i inicjatywy co bohaterki powieści. Czytając niektóre fragmenty uśmiałam się do łez. Autorka przeszła samą siebie. Pomimo wielu naprawdę komicznych sytuacji książka trzyma w napięciu do samego końca. Trudno się domyśleć kto jest kim. Zakończenie zaskakuje i zachęca do zapoznania się z kontynuacją przygód członkiń Klubu Matek Swatek, które tym razem wyruszają do Londynu.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/