Pod wpływem impulsu wzięłam coś Schmitta, zmęczona ostatnimi literackimi porażkami. I nie zawiodłam się. Bibliotekarka powiedziała tylko, ze to opis relacji miedzy dwojgiem ludzi, dodała też, że długo pozostaje w głowie.
Zupełnie nie spodziewałam się powieści takiego pokroju, która obudzi we mnie wiele uczuć i poruszy serce. Tak właściwie to chyba nie jest powieść, a dramat, co było lub jest dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj ten gatunek kojarzył mi się z lekturami, które nawet lubią, ale zawsze to lektury
.
Co do samego stylu pisarza czy języka, to jest on taki delikatny, miękki i przyjemny, nawet jeśli pojawiają się tam przekleństwa. W pewnych momentach chciałam nawet zatrzasnąć książkę i iść ja cytować tym "biednym ludziom", którzy nie poznali jeszcze tej historii. W sumie w tej książce nie chodzi o to jak jest napisana ale co zostanie w Tobie po jej lekturze. Z pozoru tak nieskomplikowana kryje w sobie pokłady emocji i słów poza tekstem i to mnie chyba najbardziej urzekło.
Muszę przyznać, że po jej przeczytaniu bardzo długo nie mogłam wyrzucić jej z głowy. Zmagałam się z nią prawie całą noc i chyba była jakimś katalizatorem dla mojego życia.
Naprawdę nie wiem komu może spodobać się ta książka, ale będę ja wciskać każdej znanej mi osobie. Ja zakochałam się w niej od razu i Wam życzę tego samego.
Chciałabym dodać jeszcze parę słów o okładce. Urzekła mnie jej prostota; zapałki ułożone w serce, miłość tak krucha, a jednocześnie mogąca płonąć tak jasno; metaforyczne piękno.
http://sowazpapieru.blogspot.com/