Po wielu, wielu latach wracam do twórczości Edwarda Stachury. Pierwsze z nią zetknięcie było zachwycające, lecz "Piosenki" poza kilkoma wyjątkami nijak się mają do wspaniałych wierszy.
Są zbyt dosłowne, przegadane, niektóre słowa trzeszczą między zębami. Brak w nich głębszej myśli.
Twórca pragnie byśmy razem z nim smucili się z powodu jego zawodów miłosnych, współczułem mu ale po dziesiątej z rzędu smętnej piosence miałem dość.
To znów pociesza, przegania chmury zmartwień, lecz brakuje w tym polotu.
Wiele porównań czy zwrotów powtarzało się w różnych piosenkach, u Poświatowskiej której poziom artystyczny jest znacznie wyższy nie drażniło to wcale, tu - bardzo.
W utworach wyczuwa się ogromną uczuciowość, mają charakter osobisty, autor używa pierwszej osoby liczby pojedynczej, lub też drugiej gdy pisze o ukochanej.
Książka oprócz tekstu piosenek zawiera także nuty.
"Miałem ojca, miałem matkę,
Miałem braci, miałem siostrę;
Miałem też (niech szumi wiatr),
Było dobrze, było źle,
Ale zawsze jakoś było."