Lubię psy, lecz niektóre bywają agresywne a Cujo to pies potwór. Wygląda niewinnie, duży, miły bernardyn - waga 200 funtów. Kto by się spodziewał że ma swą ciemną, zwierzęcą stronę.
King od dawna lubuje się w masakrze, opisując zwierzęcą stronę ludzkiej natury, wywołuje we mnie ogromny lęk i obrzydzenie. Tu nie ma miejsca na dobro czy łagodność. Czytając książki Stephena zaczynamy bać się nie tylko innych ale i siebie, (czy aby na pewno z nami w porządku?). Wywołują one także agresję i rozdrażnienie.
Jednak autor znakomicie obrazuje w każdej ze scen wszystko to na co ma ochotę. Sprawia że ma się wrażenie jakby się tam było i wszystkie te potworności odczuwało na własnej skórze.
Postacie posiadają indywidualne cechy, każda ma swoje słabości, ciągnące ku złu, konfliktom, tragediom.
Zwięzły, bogaty język i raczej krótkie sceny są dla mnie atutem.
Nie można zapomnieć o tytułowym psie, z początku nie różni się od innych czworonogów, dopiero gdy zostanie ugryziony przez nietoperza, zachoruje na wściekliznę i jego zachowanie diametralnie się zmieni.
Mimo niepodważalnych walorów pisarskich Kinga, nie polecam tej pozycji. Stawiam 5/10.
Tytuł oryginalny: Cujo
Rok wydania oryginału: 1981
W małym, cichym miasteczku Castle Rock pojawił się potwór: wygląda jak spokojny, przyjazny bernardyn, lecz w jego umyśle czai się szaleństwo. Stał się bezlitosną maszyną do zabijania - tym groźniejszą, że zupełnie nieprzewidywalną. Cujo robi rzeczy straszne, ale reakcje ludzi, wstrząśniętych jego bezwzględnością są nie mniej przerażające...
http...