Jeszcze się nie zawiodłam na książkach Magdaleny Witkiewicz, więc gdy tylko przyszła do mnie kolejna pozycja tej autorki, której się zupełnie nie spodziewałam, to skakałam z radości 😂🙈. A w dodatku był to utwór ze świętami w tle😍.
Główna bohaterka, Maryla, najchętniej pomagałaby każdemu, kto tego potrzebuje. Pieniądze, które dostała ze sprzedaży otrzymanego w spadku domu, chce przeznaczyć na realizację marzenia- podtrzymanie wiary w Świętego Mikołaja. I tak z pomocą innych, zaczyna przechwytywać listy adresowane do grubszego pana z brodą w czerwonym płaszczu.
Najbardziej podobały mi się listy do Świętego Mikołaja 😍. Niektóre potrafiły złapać mnie za serce. Nie sposób się nie wzruszyć, gdy dziecko prosi o nowe i ciepłe buty oraz o normalną wigilię . Jednak nie myślcie, że nie było też zabawnych listów😂. Kto jak kto, ale dziecko zawsze powie prawdę.
Autorka poprzez tę książkę przypomina, że nie każdy marzy o nowej lalce z reklam telewizyjnych. Marzenia są przeróżne: jedne materialne, inne nie. Te pierwsze można spełnić za pieniądze (tylko czy zawsze warto), a niektórym niestety, nie tak łatwo sprostać. Jednak nie należy się poddawać. Trzeba wierzyć.
Dzięki „Listom pełnym marzeń” jeszcze mocniej wierzę, że na tym świecie jest masa ludzi, którzy chcą i są w stanie pomagać innym bezinteresownie, zupełnie nie oczekując niczego w zamian.
Książka jest bardzo lekka i przyjemna, a momentami nawet zabawna. Ta historia jest idealna na okres przedświąteczny. Może się okazać, że to my będziemy pomocnikiem pani Maryli i pomożemy w spełnieniu czyjegoś marzenia.