Na początku nie chciałam jej czytać. Później zaczęła zewsząd wyskakiwać mi na instagramie. I jakoś tak tęskno mi się zrobiło do tej „małeckiej” wrażliwości. Nie upłynęło dużo czasu do momentu, kiedy w końcu dostałam książkę w swoje rączki. No i jakoś tak wyszło, że przeczytałam ją w jeden dzień.
Nie było to trudne, bo książka jest cienka, liczy zaledwie 170 stron. Podzielona jest na siedem opowiadań. Krótkie formy są według mnie atutem, bo Jakub Małecki pokazuje, że taka objętość trafi do czytelnika bardziej niż obszerna powieść. Autor pisze z serca, trafia w sedno i przemawia do każdego czytelnika.
Opowiadania nie mają wspólnego bohatera czy historii. Są o codzienności, niektóre czerpią garściami z fantastyki („Idzie niebo”, które (o dziwo) przypadło mi do gustu), a nawet horroru („Niedaleko”), inne pisane są w formie dramatu. Autor w każdym z nich opowiada, a jakże, o przemijaniu, stracie, ludziach i ich relacjach z najbliższymi. Od razu ostrzegam, że zbiór jest dość melancholijny i można na nim uronić łezkę. Jakub Małecki już mnie przekonał do tego, że jest mistrzem w pięknym opisywaniu najprostszych spraw. Tu nawet przemieszanie fikcji z rzeczywistością aż tak bardzo mnie nie bolało. To chyba dzięki stylowi pana Małeckiego, którym nadal (będę powtarzać do znudzenia) jestem oczarowana i uważam, że jest wręcz magiczny. Naprawdę można pisać tak pięknie o otaczającym nas świecie!
Uwielbiam takie książki. Są lekkie, momentami nieoczywiste i nierzeczywiste, zmuszają czytelnika do refleksji i zostają z nim na dłużej. Szczególnie zapadło mi w pamięć pierwsze („Żaglowce i samoloty”) i ostatnie („M. Historia podniebna”) opowiadanie. Jednak z racji ich objętości nie chcę Wam odbierać frajdy z czytania, więc nie zdradzę, o czym były. „Historie podniebne” było warto przeczytać chociażby dla nich.
Komu polecam? Zakochanym w Małeckim nie, bo już na pewno to przeczytali, tylko ja zwlekałam z tym tak długo. Polecam ją tym, którzy kiedyś sięgnęli już po coś tego autora i im się spodobało. I tym, którzy jeszcze nic jego nie czytali – czytanie jego opowiadań mogłoby być ciekawym pierwszym spotkaniem z tym autorem. Tym, którzy boją się krótkich form – nie ma się czego bać. Jakub Malecki jak zawsze trzyma poziom.
Książki nie odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy, ale polecam stronę tak samo mocno jak książkę.