Olga i Igor to dwójka osób, których drogi krzyżują się na ruchliwych ulicach stolicy. Szukają harmonii, miłości, akceptacji, ale przez błędne decyzje podjęte w przeszłości skazują się na samotność. Zamknięci na świat wokół, żyją z dnia na dzień.
J. Małecki opisuje życie zwykłych ludzi i jak ich historie potrafią chwycić czytelnika za duszę. „Nikt nie idzie” to książka o miłości, tragedii, samotności, o błędnych wyborach wpływających na całe życie i o chwilach, które potrafią zmienić ludzkie życie. Podobało mi się to, że autor aktywizuje czytelnika poprzez przedstawienie fragmentów wspomnień, które dopiero po pewnym czasie zaczynają tworzyć całość. Czytając książkę, czujemy się, jakbyśmy składali klocki, każda kolejna strona odkrywa przed nami następny element. Autor nie ocenia swoich bohaterów, nie krytykuje, ani nie pochwala podjętych przez nich decyzji. Jest tylko i wyłącznie narratorem opowiadającym o cudzym losie, maksymalnie skupionym na bohaterze, których tak fantastycznie skonstruował.
„Od pewnego czasu w jej życiu nie działo się jednak prawie nic i miała nadzieję, że tak już pozostanie. Spośród wszystkich złych sposobów na spędzenie życia „prawie nic” wydawało jej się sposobem najlepszym”
Pomimo tego, że akcja książki toczy się spokojnym, jednostajnym rytmem, nie sposób się od niej oderwać. Tragedie życiowe przedstawione w książce, takie jak nieszczęśliwa miłość, nieuleczalna choroba dziecka, śmierć w tragicznych okolicznościach, zaginięcie bliskiej osoby, skłaniają czytelnika do refleksji. Muszę wspomnieć, że nie do końca spodobała się konstrukcja zakończenia, ale to jedyny minus jak dostrzegłam.
"Nikt nie idzie" czaruję swoją autentycznością i literackim warsztatem. Powieść ta jest napisana z ujmującą subtelnością i wrażliwością. Nie mogłabym tu nie wspomnieć o samej okładce książki, która prezentuje się wspaniale i niewątpliwie przyciąga wzrok. Na pewno sięgnę po inne książki Jakuba Małeckiego.
"Tą drogą
nikt nie idzie
tego dzisiejszego wieczoru."
czytampierwszy.pl