Uważaj, jeśli wstajesz o trzeciej w nocy

Recenzja książki Godzina diabła
Ailes to grupa literacka działająca od 2012 roku. Celem inicjatywy jest zrzeszanie początkujących (i nie tylko) autorów. Słowo „ailes” pochodzi z języka francuskiego i oznacza „skrzydła” – projekt pomaga je rozwinąć osobom, którzy swoją pasję znaleźli właśnie w pisaniu. Pod szyldem grupy ukazały się już dwie antologie opowiadań; druga z nich, czyli „Godzina Diabła”, to zbiór kilkunastu różnych historii, które łączy jedno: klimat pełen szatańskich planów, demonicznych sił i i innych istot z piekła rodem.

Przyznaję bez bicia, że po antologie opowiadań sięgam niezwykle rzadko. Prawdopodobnie popełniam błąd, z czego zaczęłam zdawać sobie sprawę w trakcie lektury „Godziny Diabła”. Po raz pierwszy od dawna doceniłam piękno krótkiej formy, gdzie na niewielu stronach można zawrzeć coś, co spokojnie mogłoby być materiałem na długą powieść – jednocześnie prowadząc wątki na tyle ciekawie, że jedyny niedosyt, jaki po tym zostaje, to ten przyjemny, związany z rozczarowaniem, że coś tak dobrego już się skończyło.

Oczywiście, jak to w przypadku takich zbiorów bywa, opowiadania są bardzo różne, nie tylko pod względem fabuły, ale także poziomu – jedne zdecydowanie wyróżniają się na tle innych i zapadają w pamięć, drugie są dobre, jednak bez fajerwerków, a jeszcze inne przechodzą bez większego echa. Nie ulega wątpliwości, że niemalże każdy może odnaleźć w tej antologii coś dla siebie. Pomysłowość autorów robi wrażenie; mimo że nastrojowość i motyw główny przewijają się przez każde z opowiadań, to jednak wybór jest niesamowicie szeroki. Twórcy bawią się konwencją, tematyką, czerpią inspirację z różnorodnych źródeł (mitologia, historia, szeroko pojęta popkultura... długo by wymieniać), przy czym fundują czytelnikowi dziwną, a przy tym niemal uzależniającą mieszankę emocji – jeśli będziecie czytać te opowiadania jedno po drugim, to błyskawicznie możecie przejść od uczucia niepokoju do rozbawienia. Nie wiem, na ile kompozycja antologii była przemyślana, ale ktoś, kto ustalał kolejność, odwalił świetną robotę, bo tak gwałtownych zmian atmosfery nie doświadczyłam chyba przy żadnej książce.

Oczywiście nie mogłabym sobie odmówić wyróżnienia ulubionych opowiadań. Jak już wspomniałam, jest w czym przebierać, jednak po dotarciu do ostatniej strony było dla mnie jasne, że najdłużej będę wspominała pięć tytułów. „Najgorszego” A. M. Juny, za niesamowitą zmysłowość, genialne nawiązanie do Kaina i Abla oraz za zakończenie – którego niby się spodziewałam, ale i tak zrobiło to na mnie duże wrażenie. „Prometejski Żar” Agnieszki Zawadzkiej, bo po prostu kocham historie inspirowane mitologią grecką, a ponadto czytało się tak dobrze, że po skończeniu miałam ochotę pisać list do autorki, żeby przekształciła to opowiadanie w pełnowymiarową powieść. „Czarnego Anioła” Ewy Pirce, za kawał porządnego wątku kryminalnego z religijnymi nawiązaniami, dzięki któremu śledziłam akcję z zapartym tchem. „Vlada Tepesa” Moniki Pawliczak, które wielu osobom może się wydawać banalne ze względu na powrót do tematu przerobionych już z każdej strony wampirów; nie da się jednak ukryć, że autorka ponownie tchnęła życie w hrabiego Draculę i trudno było się temu bohaterowi oprzeć. No i wreszcie „Smoke and Mirrors” Moniki Staroń. Ujęło mnie tutaj wiele rzeczy: kreacja głównej postaci, głębia, bardzo dobry styl i piękna, poruszająca fabuła, która ujęła mnie za serce. Nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać, które z tych opowiadań jest najlepsze, bo tak naprawdę moją uwagę przykuły w nich różne elementy – a co za tym idzie, nie sposób je porównywać i wybrać to najciekawsze i najlepiej napisane.

Zbiór jak to zbiór, jakościowo jest nierówny, ale jako całość broni się doskonale. Jedyne, co mnie wyprowadzało z równowagi, to niektóre zakończenia, które można właściwie nazwać cliffhangerami – czułam wówczas, że potencjał danej historii nie został w pełni wykorzystany, że chciałabym dowiedzieć się jeszcze więcej, że wątki powinny pójść dalej. Nie jest to minus, bo jeden z takich cliffhangerów trafił się w wyróżnionym wyżej „Prometejskim Żarze”; trudno było nie poczuć frustracji na myśl, że wcale nie ma kolejnego rozdziału i muszę się rozstać z bohaterami opowiadania. W tamtych chwilach żałowałam, że to gatunek z natury krótki, bo sporo z wykorzystanych przez autorów motywów z powodzeniem mogłoby funkcjonować w formie osobnej książki albo i nawet całej serii.

„Godzina Diabła” to świetna antologia, szczególnie dla fanów fantasy czy grozy, którzy lubią poczytać zarówno o wychowywaniu demonów (sic!), jak i o bezwzględnym mordercy, pozostawiającym przy ciałach swoich ofiar fragmenty Pisma Świętego. Nie zrażajcie się, jeśli wolicie powieści i uważacie, że opowiadanie nie będzie dla was satysfakcjonujące – mimo, siłą rzeczy, czasem niezakończonych wątków, możecie się świetnie bawić, a do niektórych bohaterów przywiążecie się w ciągu zaledwie kilku minut.
Dodał:
Dodano: 15 II 2018 (ponad 7 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 119
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Julia
Wiek: 30 lat
Z nami od: 13 II 2016

Recenzowana książka

Godzina diabła

, , , , , , , , , ,

Godzina, sześćdziesiąt minut, trzy tysiące sześćset sekund. W tym czasie może wydarzyć się niemal wszystko... Zapraszamy cię na hipnotyzującą podróż w Godzinę Diabła. Historie zebrane w niniejszej antologii zawładną twoimi zmysłami, wciągną w otchłań mrocznych doznań i niespodzianek, przenosząc do świata, który staje się realny tylko w jednym momencie... Masz dość odwagi, by nam towarzyszyć? S...

Ocena czytelników: 5.5 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0