"- Wildcat185, nie masz pozwolenia na start! Powtarzam, nie masz pozwolenia na start!
Pani Wooly nie dotarła do wieży.
- Wieża, tu kapitan McKinley, ruszam na misję ratowniczą.
- McKinley!- darł się głos w słuchawkach.- Co ty, do cholery, wyprawiasz? Nie masz pozwolenia!
- WIeża, przykro mi, ale muszę lecieć.
- Stój, Wildcat 185, otworzymy ogień...
-Wieża, tu chodzi o moje dzieci. Są w strefie Phoenix. Lecą po nie.
- Jezu, McKinley.
W tle słychać było mnóstwo głosów wykrzykujacych rozkazy do pilotów innych samolotów, wydające pozwolenia na start i przypisujące maszyny do pasów.
- Leć po swoje maluchy, Hank- powiedział nagle głos z wieży.- Niech cię Bóg ma w swojej opiece. Wildcat 185, masz pozwolenie na start." |
agunia96 dodał: 07 X 2016, 13:05:27 |
głosy: +0 | -0 |
|
"- Powodzenia Wooly- rzucił Caldwell, po czym odwrócił się na pięcie.
- To małe dzieci!- darłem się za nim.- Dwoje nastolatków, ośmiolatka i pięcioletnie bliźniaki! Pięcioletnie bliźniaki!. Dotarliśmy tu aż z Monumentu, żeby ich uratować! Naprawdę nam pan nie pomoże?!
I nagle ten pilot w masce i mundurze pędził już ku mnie. Chwycił mnie mocno- naprawdę mocno- i usłyszałem jego głos przez elektroniczny głośniczek maski:
- Jakie bliźniaki z Monumentu?
Już otwierałem usta, żeby odpowiedzieć, ale zerwał maskę z twarzy i go poznałem.
To był pan McKinley. Nasz sąsiad.
To był pan McKinley, Dean.
Tata Henry'ego i Caroline." |
agunia96 dodał: 07 X 2016, 12:59:58 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Wszystko, przez co przeszliśmy, wszystkie te okropne rzeczy, które nam się przydarzyły... To już nic. Wszystko to warte było tego, żeby Batiste znalazł mamę." |
agunia96 dodał: 07 X 2016, 12:54:33 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Zjadłyśmy, wróciliśmy do samochodów i znowu znaleźliśmy się na jedynce. Jakiś kilometr dalej Lula pokazała mi motel po prawej. To był motel Morellego i Gilman.
- Pewnie i tak tego nie widziałam, tego, co myślałam, że widziałam - powiedziała Lula. - Pewnie tylko sobie wymyśliłam.
Zamilkła, bo przed motelem stał pick-up Morellego.
- Oho - powiedziała tylko.
Jechałam sto trzydziści na godzinę i byłam jakieś czterdzieści metrów za motelem, gdy samochód zatrzymał się z piskiem. Cal i Junior przelecieli obok z wyrazem absolutnego zaskoczenia i przerażenia na twarzach. Wrzuciłam wsteczny, odwróciłam się i patrząc w tylną szybę, cofnęłam z prędkością jakiś osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Ani śladu Cala i Juniora. [...] Cal i Junior cofnęli się już, znaleźli nas i zaparkowali obok. Obaj mieli czerwone twarze i zdaje się, że antyperspiranty zawiodły ich na całej linii. Komandos nie byłby szczęśliwy, gdyby mnie zgubili." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:42:59 |
głosy: +1 | -0 |
|
"Morelii otworzył swojego pick-upa.
- Jeśli szukasz zbirów do wynajęcia, to powiedziałem Komandosowi, że rano będziesz za mną.
- Kazał ci przysiąc, że mnie ochronisz?
- Spytał, czy mam dobre ubezpieczenie zdrowotne." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:26:51 |
głosy: +1 | -0 |
|
"- Jeśli chodzi o Cala... - zaczęłam - to tak jakby nie jest w najlepszym stanie.
- Dotychczas niszczyłaś moje samochody - powiedział Komandos.
- Taa, to były złote czasy.
- Co z nim?
Wody Valerie tak jakby odeszły na niego i zemdlał. Kiedy się wywalił, rąbnął głową o podłogę. Dobrze, że byliśmy w szpitalu, gdy to się stało. Wyglądał na ogłupiałego, więc zabrali go gdzieś na badania.
- Święty Franciszek.
- No.
Koniec połączenia. Robiłam pogrom wśród Wesołej Kompanii." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:24:09 |
głosy: +1 | -0 |
|
"- O Boże! - jęknęła Valerie. - UGH! - I odeszły jej wody.
To była prawdziwa eksplozja wód. [...] Cal stał u stóp łóżka i teraz był cały pokryty mazią od czubka głowy po kolana, kapała mu z nosa, strumykami ściekała z łysej głowy. Valerie podciągnęła nogi, prześcieradło się zsunęło i Cal z otwartymi ustami gapił się na to, co odsłoniło. Julie odwróciła się i wychyliła, żeby też spojrzeć.
- Oho - powiedziała. - Noga wystaje, to będzie poród pośladkowy.
I wtedy Cal zemdlał. ŁUP. Przewalił się jak wielka sekwoja ścięta przez Paula Bunyana. Zadzwoniły szyby i cały budynek się zatrząsł.
Wszyscy rzucili się do Cala.
- Hej! -zirytowała się Valerie. - Ja tu rodzę!" |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:18:11 |
głosy: +1 | -0 |
|
"- Poczekaj tutaj - nakazał mi.
Wyciągnęłam swój rewolwer.
- Nie ma mowy. To mój NS.
Czołg obrócił się i popatrzył na mnie.
- Jeśli coś ci się stanie, to ja odpowiem przed Komandosem. Szczerze mówiąc, wolę już zarobić kulkę od tamtego debila." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:09:14 |
głosy: +1 | -0 |
|
"- Każdy trop, jaki znajduję, prowadzi donikąd - powiedziałam.
- Coś musisz robić dobrze. Ktoś chce cię zabić. To zawsze dobry znak." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:05:48 |
głosy: +1 | -0 |
|
"- Potrafiłbym ochronić cię lepiej niż Morelli - Stwierdził Komandos.
Na pewno. Ale też byłabym o wiele bardziej ograniczona. Komandos zamknąłby mnie w bezpiecznym domu i pilnował dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dla Komandosa pracowali faceci, przy których marines byli jak banda ciot." |
Katia dodał: 07 X 2016, 11:03:25 |
głosy: +1 | -0 |
|