"Zjadłyśmy, wróciliśmy do samochodów i znowu znaleźliśmy się na jedynce. Jakiś kilometr dalej Lula pokazała mi motel po prawej. To był motel Morellego i Gilman.
- Pewnie i tak tego nie widziałam, tego, co myślałam, że widziałam - powiedziała Lula. - Pewnie tylko sobie wymyśliłam.
Zamilkła, bo przed motelem stał pick-up Morellego.
- Oho - powiedziała tylko.
Jechałam sto trzydziści na godzinę i byłam jakieś czterdzieści metrów za motelem, gdy samochód zatrzymał się z piskiem. Cal i Junior przelecieli obok z wyrazem absolutnego zaskoczenia i przerażenia na twarzach. Wrzuciłam wsteczny, odwróciłam się i patrząc w tylną szybę, cofnęłam z prędkością jakiś osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Ani śladu Cala i Juniora. [...] Cal i Junior cofnęli się już, znaleźli nas i zaparkowali obok. Obaj mieli czerwone twarze i zdaje się, że antyperspiranty zawiodły ich na całej linii. Komandos nie byłby szczęśliwy, gdyby mnie zgubili."
"Morelii otworzył swojego pick-upa.
- Jeśli szukasz zbirów do wynajęcia, to powiedziałem Komandosowi, że rano będziesz za mną.
- Kazał ci przysiąc, że mnie ochronisz?
- Spytał, czy mam dobre ubezpieczenie zdrowotne."
"- Jeśli chodzi o Cala... - zaczęłam - to tak jakby nie jest w najlepszym stanie.
- Dotychczas niszczyłaś moje samochody - powiedział Komandos.
- Taa, to były złote czasy.
- Co z nim?
Wody Valerie tak jakby odeszły na niego i zemdlał. Kiedy się wywalił, rąbnął głową o podłogę. Dobrze, że byliśmy w szpitalu, gdy to się stało. Wyglądał na ogłupiałego, więc zabrali go gdzieś na badania.
- Święty Franciszek.
- No.
Koniec połączenia. Robiłam pogrom wśród Wesołej Kompanii."
"- O Boże! - jęknęła Valerie. - UGH! - I odeszły jej wody.
To była prawdziwa eksplozja wód. [...] Cal stał u stóp łóżka i teraz był cały pokryty mazią od czubka głowy po kolana, kapała mu z nosa, strumykami ściekała z łysej głowy. Valerie podciągnęła nogi, prześcieradło się zsunęło i Cal z otwartymi ustami gapił się na to, co odsłoniło. Julie odwróciła się i wychyliła, żeby też spojrzeć.
- Oho - powiedziała. - Noga wystaje, to będzie poród pośladkowy.
I wtedy Cal zemdlał. ŁUP. Przewalił się jak wielka sekwoja ścięta przez Paula Bunyana. Zadzwoniły szyby i cały budynek się zatrząsł.
Wszyscy rzucili się do Cala.
- Hej! -zirytowała się Valerie. - Ja tu rodzę!"
"- Poczekaj tutaj - nakazał mi.
Wyciągnęłam swój rewolwer.
- Nie ma mowy. To mój NS.
Czołg obrócił się i popatrzył na mnie.
- Jeśli coś ci się stanie, to ja odpowiem przed Komandosem. Szczerze mówiąc, wolę już zarobić kulkę od tamtego debila."
"- Potrafiłbym ochronić cię lepiej niż Morelli - Stwierdził Komandos.
Na pewno. Ale też byłabym o wiele bardziej ograniczona. Komandos zamknąłby mnie w bezpiecznym domu i pilnował dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dla Komandosa pracowali faceci, przy których marines byli jak banda ciot."
"- Słyszałam, że kogoś zastrzeliłaś - powiedziała moja matka. - Musisz przestać strzelać do ludzi. Córka Elaine Minardi nigdy do nikogo nie strzela. Córka Lucille Rice nigdy do nikogo nie strzela. Dlaczego ja muszę być tą jedyną matką, której córka strzela do ludzi?
- Nikogo nie zastrzeliłam.
- Więc możesz przyjść na obiad.
- Jasne.
- Coś za łatwo poszło - stwierdziła moja matka. - Coś jest nie tak. O mój Boże, naprawdę kogoś zastrzeliłaś!
- NIKOGO NIE ZASTRZELIŁAM! - wrzasnęłam i się rozłączyłam."