Dodano: 14 VIII 2012, 13:01:04 (ponad 12 lat temu)
Oczekiwałam, że "Księżyc w nowiu" zrekompensuje mi rozczarowanie po "Zmierzchu", ale niestety dało kolejną dawkę rozczarowania. Złożyło się na to parę faktów.
Po pierwsze- autorka rozpisała się w cierpieniu Belli, wiem że miała depresję, ale ciągłe czytanie o tym doprowadzało mnie do szału. Chociaż stan psychiki ukazany w bardzo dobry sposób.
Po drugie- Bella okazała się słabą psychicznie dziewczyną, czego ja kompletnie nie znoszę.
Po trzecie- znałam fabułę, wiedziałam o wszystkich większych watkach, ale to wina filmu, który obejrzałam przed przeczytaniem książki, starłam się to wyprzeć ze świadomości, ale nie mogłam, dlatego książka była dla mnie przewidywalna.
Książka mnie zanudziła, chociaż kiedy akcja przeniosła się do Voltery to się obudziłam, ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Co do postawy Belli, która załamała się po odejściu Edwarda to nie mam pojęcia czemu w książkach amerykańskich pisarek zawsze tak jest, że nie da się żyć bez ukochanej osoby. Najlepiej od razu się powiesić, rzucić z mostu, czy popełnić harakiri. Owszem, bez miłości trudno, ale jest jeszcze tyle rzeczy dla których warto żyć.
Narzekam, ale może jakiś plusy powieści?
Postać Jackoba wnosi życie w tą książką
Przeniesienie akcji do Włoch, miło by odetchnąć od ponurego Forks.
To chyba tyle, co mam do powiedzenia
Oceniam książkę na: 1.5