Straciłem w życiu tak naprawę jedną bliską osobę, ale to w zupełności wystarczyło, bym zrozumiał, że prędzej czy później stracę wszystko
Rok po ucieczce od męża Kasandra Reimann prowadzi spokojne, ustatkowane życie za granicą. Jest przekonana, że udało jej się zostawić wszystko za sobą – także konsekwencje tego, co zrobiła, by ratować siebie i dziecko. Do czasu. Pewnego dnia jej syn nie wraca do domu po wizycie u kolegi, a jedyny ślad prowadzi do Opola.
Zrozpaczona matka zrobi wszystko, by odnaleźć dziecko, nawet jeśli będzie oznaczało to ponowne spotkanie z człowiekiem, którego życie zniszczyła.
Damian Werner tymczasem wprowadza się do nowego mieszkania, wciąż starając się zapomnieć o wszystkim, co spotkało go rok temu. Przeglądając jednak rzeczy zostawione przez poprzedniego właściciela, trafia na starą kasetę VHS, która rzuca nowe światło na jego przeszłość…
To jedna z gorszych książek, jakie ostatnio czytałam. Sięgnęłam po nią, bo byłam ciekawa, jak potoczą się dalej losy bohaterów "Nieodnalezionej". W zasadzie nie toczą się wcale. Cała "historia" opiera się na co raz to nowych postaciach, które wciskają głównemu bohaterowi kolejny kit, a on to wszystko łyka jak młody pelikan. Ostatecznie sama nie wiem, co się wydarzyło naprawdę, a co było tylko czyimś kłamstwem. Dawno nie byłam tak zmęczona po skończeniu książki.