W moim świecie nic nie jest oczywiste – ludzie, którzy żyją dookoła mnie, bywają potworami, a potwory… no cóż, możecie nie wierzyć, czasem są niewinne, a przy tym zupełnie bezbronne. I jesteśmy jeszcze my – świadomi istnienia nadnaturalnych strażnicy sprawiedliwości na granicy dwóch światów. Całe moje życie to ulubiona spluwa, solidne kopniaki adrenaliny i banda, która jest dla mnie jak rodzina. Przynajmniej tak było do czasu, kiedy tuż przed naszym nosem, w tajemniczych okolicznościach, nie zaczęli ginąć kolejni nadnaturalni, a ja spotkałem najpiękniejszą kobietę na świecie…
Wbiegliśmy na puste jeszcze o tej porze kąpielisko i słony wiatr dmuchnął nam z mocą w twarze, ale ja nie mogłem się zatrzymać.
Świtało. Zaraz powinna tu być. Chryste, błagam, żeby jej tutaj nie było, nie teraz!
Za późno.
Jak w zwolnionym tempie dostrzegłem jej smukłą sylwetkę na tle spienionego oceanu. Czekała na mnie, tajemniczy uśmiech snuł się po jej cudownych ustach i na ten widok aż ścisnęło mnie w dołku.
Długie, falujące, czerwone włosy. Jasna, błyszcząca skóra. Kolorowe pareo owinięte wokół smukłej talii niczym elegancka sukienka. I ta melodia, którą nuciła swoim niesamowitym głosem…
- NIEEEEEEE!- ryknąłem nieludzko w tym samym momencie, w którym zdezorientowany facet odwrócił się w jej stronę i oddał precyzyjny strzał. [edytuj opis]