Czy kłamstwo lepsze jest od najgorszej prawdy? Czy wydarzenia z przeszłości mogą wpłynąć negatywnie na przyszłość? Czy rodzina może nas skrzywdzić? Jak pogodzić się z prawdą?
Molly ma fajne życie, ciekawą pracę, kochającego męża i… pilnie strzeżoną tajemnicę z przeszłości. Ich rodzina wkrótce się powiększy – pojawi się w niej adoptowane dziecko, tymczasem Molly walczy z niepewnością i lękiem. Czy pokocha maleństwo, którego nie urodziła? Czy będzie dobrą matką? Uświadamia sobie, że prawdziwa rodzina powinna być zbudowana na prawdzie. Dwadzieścia lat wcześniej w tragicznych okolicznościach straciła ukochanego ojca. Nigdy nie wybaczyła bliskim kłamstw, jakimi ją karmili. Odeszła z domu i przed światem udawała sierotę. Teraz musi wyznać mężowi, że jej matka wcale nie umarła na raka, a jej krewni wciąż mieszkają w Morrison Ridge, małej miejscowości w Karolinie Północnej. Co więcej, Molly ma dwie matki – adopcyjną i biologiczną. I obie nigdy o niej nie zapomniały. Molly boi się teraz, że wyznanie prawdy przekreśli jej największe marzenie, by zostać matką i zrujnuje jej małżeństwo. Skoro pragnie być dobrą mamą, musi jednak znaleźć sposób, by pogodzić się ze swoją przeszłością i uwierzyć w przyszłość. [edytuj opis]
Powieść „Jak gdybyś tańczyła” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki i liczę na to, że nie ostatnim. Diane Chamberlain zapisuje się w mej pamięci jako pisarka potrafiąca niebywale wnikliwie pisać o naszym życiu, o głębokiej aczkolwiek trudnej miłości, o bólu istnienia i tęsknocie po stracie najbliższych nam osób. Powieść ta, z uwagi na poruszony w niej bolesny temat, nie jest ani łatwa, ani przyjemna w odbiorze. Jednakże z całą pewnością warta jest waszej uwagi. Dlatego też, z czystym sumieniem, ją wam polecam.