"Znów ten telefon. Ponownie nie pozwala spać. Zagłusza moje myśli. Dlaczego jeszcze go mam? Przecież już dawno miałem zrezygnować z tego „udogodnienia w życiu” – jak to nazywał przekonujący mnie do jego zakupu przedstawiciel firmy telekomunikacyjnej. „Tańsze rozmowy” − mówił. „Kontakt z najbliższymi” − kontynuował. „Sam pan zobaczy, z czasem nie będzie pan sobie wyobrażał życia bez niego” − zapewniał. A ja w końcu uległem. Chyba tak dla świętego spokoju. Po to, aby już poszedł i dał w końcu odpocząć. Jakże się myliłem...
Niedługo po jego wizycie odwiedziła mnie ekipa monterska. Obudził mnie dzwonek u drzwi. Ciągle dzwonił. Nie otwierałem, jednak każdy kolejny gong brzmiał niczym uderzenia młota pneumatycznego i wwiercał się coraz mocniej w moją głowę. Mocniej i mocniej. Po którymś z kolei dźwięku nie wytrzymałem. Zwaliłem się z łóżka i poszedłem otworzyć bramę mojej samotni.
Było ich trzech. Na cholerę aż trzech? Wyglądali prawie identycznie − może to przez te uniformy? Mieli na sobie niebiesko-białe koszule, niebieskie spodnie i czarne buty. Na głowach czapki z daszkiem. Jakie one były, niech no sobie przypomnę... Chyba też niebieskie. Tak, niebieskie z białym znaczkiem podobnym do orła na policyjnej czapce. Gdyby nie torby, które mieli przewieszone przez ramiona − były chyba czarne − pomyślałbym, że to właśnie „stróże porządku”.
Ale czego ci ostatni mieliby szukać u mnie, w mojej oazie spokoju?
− Dzień dobry − powiedział najniższy z monterów, stojący pośrodku. − Mamy nadzieję, iż nie obudziliśmy wielce szanownego pana."
Dodał:
saki
Dodano: 29 VIII 2010 (ponad 14 lat temu)