Dodano: 10 V 2019, 23:49:04 (ponad 5 lat temu)
"Marzyciel" Laini Taylor był dla mnie książką wyjątkową. Wszystko było tam świeże i inne. Był magiczny, oryginalny świat, niezwykłe postaci, a także bajkowy, zachwycający styl i rozrywające serce zakończenie. Z tego powodu trochę się bałam, że "Muzę koszmarów" dopadnie klątwa drugiego tomu i nie uda jej się przeskoczyć postawionej niezwykle wysoko poprzeczki. Czy podołała wyzwaniu?
"Muza koszmarów" nie zachwyciła mnie tak jak "Marzyciel", chociaż uważam, że nadal trzyma poziom. Język, jakim została napisana jest tak samo piękny, poetycki, metaforyczny. Postaci zostały dobrze wykreowane, niczego im nie brakuje. Oprócz dobrze znanych nam bohaterów, pojawiły się tu nowe osoby, które urozmaiciły fabułę i nadały jej tempa. Zabrakło jednak starego dobrego Lazlo Marzyciela, którego można było spotkać w pierwszym tomie. Lazlo się zakochał i stał się przez to inny, zamyślony, rozmarzony, mniej charyzmatyczny. Poza tym jest go w tym tomie zdecydowanie za mało, został zepchnięty na drugi plan. Sarai jako duch znajduje się pod władzą zgorzkniałej i żądnej zemsty Minyi, spod pieczy której próbuje się wyrwać. Ta uwięziona w ciele dziecka bogini chce wykorzystać zaślepionego miłością do Sarai Lazlo, aby zniszczyć Szloch i jego mieszkańców. Obie bohaterki zostały przedstawione rewelacyjnie. Szczególnie przepełniona nienawiścią Minya, która w tej części bryluje. Jest to postać niezwykle złożona i przy jej pomocy autorka porusza ważne kwestie, takie jak pragnienie zemsty, radzenie sobie z osamotnieniem, bólem, traumą z przeszłości, odrzuceniem, nienawiścią. Sarai w tym tomie rozkwita, pokonuje swoje ograniczenia, uczy się na nowo władać swoim darem, odkrywa siebie i bardzo się zmienia. Jest jedna rzecz, która mi się tu nie spodobała, zrobiło się w "Muzie" trochę zbyt cukierkowato. O ile w "Marzycielu" romans dopiero kiełkuje, tutaj jest już w pełni rozkwitu. Momentami było tego zbyt dużo. Mogłabym doczepić się jeszcze odrobinę do opisów, bo chociaż nadal jest bajkowo, klimatycznie i urzekająco, momentami jest zbyt obszernie i przez to nudno. Ale na plus z kolei zasługuje fakt, że akcja w tym tomie przyspiesza, jest zdecydowanie bardziej dynamicznie.
Wymienione przeze mnie drobne niedociągnięcia przysłania fakt, że ten tom daje odpowiedzi na wszystkie pytania z jakimi zostawiła nas autorka po przeczytaniu pierwszej części. A było ich trochę, nie powiem.
Jestem zadowolona z lektury. "Muza koszmarów" jest dobrym uzupełnieniem "Marzyciela", a po lekturze pierwszej części wręcz obowiązkowym. Bez "Muzy" pierwszy tom nie jest kompletny. I chociaż, moim zdaniem, kontynuacja nie dała rady przeskoczyć postawionej wysoko poprzeczki, nadal trzyma bardzo wysoki poziom. Dlatego jak najbardziej polecam
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu
www.czytampierwszy.pl
Oceniam książkę na: 6.0