"Miałem wybór: albo ucieknę (przecież nikt nie wie o tym, co dzieje się we mnie), albo zaryzykuję i sprawdzę, czy to jest naprawdę od Jezusa. Jeśli od Niego, to owoce będą piękne. Zaryzykowałem! Nie żałuję tego wyboru! Podszedłem na skraj sceny, przeżegnałem się i oczywiście usłyszałem głosy: O, ksiądz! (Klecho) Skacz! Skacz, ksiądz!... Ludzie pod sceną podali sobie ręce. Skoczyłem. Momentalnie moimi najlepszymi kolegami stało się ok. 40 punków, którzy chcieli mnie na rękach nosić. (...) To ja potrzebowałem tego skoku, by powiedzieć sobie, że zależy mi na Jezusie ukrytym w tych dzieciakach."
Dodał: Crazy342
Dodano: 19 VIII 2011 (ponad 13 lat temu)