"Staliśmy jakieś pół kwartału od domu Morellego.
- Dlaczego tu stoimy? - zdziwiłam się.
- Mam taki roboczy układ z Morellim. Uważam go za dobrego glinę, on mnie za nieprzewidywalnego szaleńca. Ponieważ obaj nosimy broń, staram się nie zrobić czegoś, co naruszyłoby tę równowagę, szczególnie w jakiś uwłaczający sposób. Chciałem dać ci szansę się obudzić, żebyśmy nie stali pod jego domem jak para dzieciaków naprędce poprawiających ubrania. - Komandos obrzucił mnie taksującym spojrzeniem. - Zabrałaś resztę swoich ubrań od Elli, prawda?
O CHOLERA.
- Zapomniałam! Pracowałam, a potem zasnęłam. Ella ma moją bieliznę.
Komandos roześmiał się głośno, a gdy znowu na mnie popatrzył, uśmiechał się i tym razem nie samymi kącikami warg.
- To ja się martwię o parkowanie przed domem Morellego przez podejrzanie długi czas, a przywożę mu jego dziewczynę bez bielizny. Dzisiaj podwoję ochronę budynku. - Wrzucił bieg, podjechał połowę przecznicy i zaparkował. W oknach salonu Morellego paliły się światła. - Dasz sobie radę? - Upewnił się Komandos.
- Morelli jest rozsądny. Zrozumie. - No i ma gips, a to go spowalnia. Od razu wejdę na górę i przebiorę się, zanim mnie dogoni.
Komandos popatrzył mi w oczy.
- Tak dla twojej wiadomości, na przyszłość, ja bym nie zrozumiał. Gdybyś ze mną mieszkała i wróciła do domu bez bielizny, poszedłbym szukać tego gościa, który by ją miał. I jakbym go znalazł, to by się dobrze nie skończyło.
- Zapamiętam - powiedziałam."
"- Ziemia do Stephanie - odezwał się nagle Komandos.
Popatrzyłam na niego nieprzytomnie i oblizałam wargi.
- Będę musiał odłączyć kamerę bezpieczeństwa w twoim boksie - stwierdził. - Właśnie słyszałem, jak w centrum monitoringu wszyscy głośno wciągają powietrze, gdy oblizałaś wargi. Jestem pewien, że gdyby którakolwiek z kamer pokazała doskonałe ujęcia z morderstwa przy użyciu siekiery, to i tak nikt nie zauważy, jeśli będziesz tu siedzieć"
"- No nie mogę - poskarżyłam się. -Ten głupi pistolet jest za duży. Dźga mnie.
Komandos zamknął oczy i wsparł się czołem o kierownicę.
- Nie wierzę, że cię zatrudniłem.
- Hej, to nie moja wina. Wybrałeś nieodpowiedni pistolet.
- Okey. - Popatrzył na mnie, obracając nieco głowę. - Gdzie cię dźga?
- Dźga mnie w... no wiesz.
- Nie. Nie wiem.
- W okolice łonowe.
- W okolice łonowe?
Widziałam, że stara się bardzo zapanować nad jakimś uczuciami. Albo próbował ze wszystkich sił się nie roześmiać, albo mnie nie udusić.
- Dawaj pistolet - zażądał.
Wyciągnęłam pistolet z portek i oddałam posłusznie. Komandos położył go sobie na dłoni i się uśmiechnął.
- Jest ciepły - stwierdził. Po czym schował broń do schowka na rękawiczki i włożył kluczyk w stacyjkę.
- Jestem zwolniona?
- Nie. Kobieta, która jest w stanie tak rozgrzać pistolet, jest warta tego, by trzymać ja blisko."
"- To są wyjątkowe okoliczności - protestował Joe. - Nie co dzień ktoś wysadza mój garaż. Twoja rodzina na pewno zrozumie.
- Nie zrozumie. Takie coś przytrafia mi się codziennie."
"Staliśmy z Morellim kompletnie oszołomieni. Garaż poleciał w niebo jak fajerwerki i spadł niczym konfetti.[...]
- O mój Boże - wykrztusiłam wreszcie. - Wiolonczela była w samochodzie! - Zacisnęłam pięść w geście zwycięstwa i odtańczyłam taniec radości. - Tak! I tak trzymać! ŁOOO-HOO! Bóg istnieje i mnie kocha! Do widzenia, wiolonczelo!
Morelli potrząsnął głową.
- Jesteś wyjątkową kobietą.
- Chcesz mi się przypochlebić.
- Kochanie, mój garaż wyleciał w powietrze i chyba nie był ubezpieczony. Powinniśmy się martwić.
- Przepraszam. Postaram się zachować powagę.
Morelli zerknął na mnie.
- Ciągle się uśmiechasz.
- Nie mogę się powstrzymać. Naprawdę staram się być wystraszona i zdołowana, ale nie daję rady. Tak cholernie się cieszę, że pozbyłam się tej wiolonczeli."
"- Przestań - zażądałam. - Dość. To nie jest zabawne.
- Buuu-buuuu-buuuu.
No to go walnęłam. To był jeden z tych impulsów, które jakoś omijają mózg. Atak okazał się totalnym zaskoczeniem. [...] Usłyszałam chrupnięcie i z nosa Anthony'ego trysnęła krew. Zamarłam przerażona. Komandos parsknął śmiechem i odciągnął mnie, żebym się nie pobrudziła. Anthony miał szeroko otwarte oczy i usta. Trzymał się za nos. Komandos wsunął mu wizytówkę do kieszeni koszuli.
- Zadzwoń, jak będziesz chciał pogadać.
Wyszliśmy ze sklepu i wsiedliśmy do cayenne. Komandos odpalił silnik i rzucił mi spojrzenie z ukosa.
- Moim partnerem sparingowym jest zazwyczaj Czołg. Ale może następnym razem powinienem wejść na ring z tobą.
- Miałam szczęście, że trafiłam.
Komandos uśmiechał się szeroko i w kącikach oczu pojawiły mu się maleńkie zmarszczki.
- Randka z tobą to superzabawa."
"- Jestem pracownikiem biurowym - powiedziałam. - Myślę, że to TY powinieneś z nim pogadać.
Komandos zaparkował przed sklepem.
- Oboje z nim porozmawiamy. Ostatnio, jak zostawiłem cię w samochodzie samą, to cię ktoś ukradł."
"- Przepraszam. To była decyzja pod wpływem chwili... co widać po moim stroju. Moja matka będzie musiała brać leki na uspokojenie, gdy zaczną do nie dzwonić i donosić o mojej obecności na cmentarzu.
- Jesteśmy ubrani na czarno, więc wszystko pasuje - stwierdził spokojnie Komandos. -Tylko nie rozpinaj bluzy, żeby mężczyźni nie powpadali do grobu."
"Odłożyłam pistolet na półkę i zdjęłam bluzę.
- Dziewczyno. - Komandos wyciągnął z kieszeni swojego pilota i nacisnął jakiś guzik.
- Co zrobiłeś? - zainteresowałam się.
- Wyłączyłem tu kamerę. Hal spadłby z krzesła, jakby zobaczył cię w tym stroju.
- Długa historia, nawet nie chcesz słuchać, krótko mówiąc, ubrałam się tak na złość Morellemu.
- Popieram wszystko, co irytuje Morellego. - Komandos przysunął się bliżej i spojrzał na mnie. - Nie powiem, żebym uznał to za typowy strój do pracy, ale podoba mi się."
"- To było co innego. To był stan nagłej konieczności. A poza tym nie opierałem się na nodze, leżałem na plecach. Czemu jesteś podrapana i masz podarte ciuchy? Coś ty, do cholery, robiła? Miałaś spać w biurze.
- Spadłam ze schodów
- W firmie Komandosa?
- Ta. Chcesz jeszcze jedno piwo? Lody?
- Chcę wiedzieć jak ci się udało spaść ze schodów.
- Spieszyłam się do wyjścia i zderzyłam się z Komandosem, i spadliśmy ze schodów.
[...]
- Biedny dureń. Mam nadzieję, że ubezpieczył sobie ten budynek - mruknął."
"- Możesz zdjąć blokadę? - spytałam Komandosa.
Trącił wielki kawał metalu czubkiem stopy.
- Czołg już jedzie ze sprzętem. Jakim cudem założyli ci blokadę na parkingu?
- To Morelli. Uważa, że ten samochód nie jest bezpieczny.
- O?
- No dobra, wymaga trochę kosmetyki.
- Słonko, ten wóz ma w podłodze trzydziestocentymetrową dziurę.
- Ta, ale ta dziura jest z tyłu i nawet jej nie widzę, gdy jadę. A jak mam otwarte tylne okna, to spaliny wywiewa, zanim w ogóle do mnie dolecą.
- Dobrze wiedzieć, że to sobie gruntownie przemyślałaś."
"- Pączki? - upewniłam się.
- Kanapka z indykiem. Pączki cię zabiją.
- No i?
Komandos niemal się uśmiechnął.
- Gdybym miał jeździć tym saturnem, też w sumie wolałbym umrzeć."
"- Ćwiczysz kontrolowanie gniewu? - zainteresowałam się.
Potrząsnął głową i przygryzł dolną wargę.
- Nie. Staram się nie śmiać - wyjaśnił. - Ta staruszka do ciebie strzelała i nie chcę tego bagatelizować, ale w pralni totalnie straciłem nad sobą panowanie. Nie ja jeden zresztą. Byłem tam z trzema mundurowymi, którzy odpowiedzieli na wezwanie, i wszyscy musieliśmy iść na tyły, żeby się opanować. Twój przyjaciel Eddie Gazarra śmiał się tak bardzo, że zmoczył mundur. Naprawdę wywiązała się strzelanina między tą staruszką a Lulą?"