Jerzy Kwiecisty jest specjalistą chorób oczu. Taki sobie zwykły okulista. Aż pewnego dnia diagnozuje u siebie… zeza, i to zeza krnąbrnego, który odsłania prawdziwą naturę rzeczy. Lewe oko Kwiecistego staje się świadkiem całopalenia Baby Jagi, podczas gdy prawe spokojnie obserwuje drogę. Biurko przeistacza się w sosnowego macho, szafa w baobab, a sam Kwiecisty w majestatycznego elefanta... Pogrąża się w wulkanicznej lawie obrazów, tonie w gejzerach barw i kształtów i – o zgrozo – przekonuje swoich pacjentów, że wytrzeszcz, jaskra, zaćma i inne przypadłości są darem… Okulista wywrotowiec nie podoba się władzom szpitala. Trafia do zamkniętego zakładu psychiatrycznego, gdzie staje się liczbą 1951. Faszerowany biało-czerwonymi pigułkami, ubrany w takąż pidżamę, staje się fanatycznym obrońcą Polski Męskiej Katolickiej. Bóg, mężczyzna i prącie decydują o wszystkim. Strach się bać, czym się to wszystko skończy.