Hermańce to współczesna wieś zagubiona gdzieś w Polsce. Rytm życia wyznaczają w niej powtarzające się wizyty w kościele, gospodzie i ośrodku leczenia uzależnień (kolejność dowolna). W tym rytuale uczestniczy także główny bohater powieści, niejaki Złotowski, który choć dobiega trzydziestki, to wciąż żyje na garnuszku rodziców. Bezrobotny mężczyzna postanawia zostać literatem i zabiera się do pracy z zapałem godnym lepszej sprawy. Próbuje dojść, dlaczego spaliła się pani Mela, i wyjaśnia, co właściwie w zdominowanej przez mężczyzn społeczności robi Stowarzyszenie Wdów. Snuta przez niego opowieść to obraz hermańskich obyczajów, z których oprócz picia wódki należy wymienić także odwieczne kłótnie rządzących niepodzielnie we wsi księdza i doktora. Powieść nie jest ani kolejnym smutnym traktatem o popegeerowskiej wsi, ani idyllicznym obrazkiem polskiej prowincji. To pełna humoru powieść o ludziach z krwi i kości, którzy codziennie muszą zmagać się z trudną rzeczywistością. Barbara Kosmowska ma wyjątkowy talent do tworzenia co prawda niejednoznacznych moralnie, ale za to sympatycznych postaci. Między kozetką a amboną toczy się zwyczajne życie - zawiązują się przyjaźnie, zaczynają i kończą związki, chłopcy pałętają się po okolicy w poszukiwaniu zaczepki, a dziewczyny próbują złapać męża. Kosmowska w dowcipny sposób przemyca socjologiczną i psychologiczną prawdę.