"Szli bulwarami wiślanymi, Dżok zaczepiał jakiegoś rowerzystę, jego pan trochę na niego pokrzyczał, potem weszli na duże rondo, gdzie zawsze trzeba było uważać na samochody i tramwaje. I nagle... jego pan zwolnił, pochylił się i upadł na trawnik. Potem był tłum ludzi,
przyjechał ambulans, ale nikt nie reagował na wycie Dżoka, kiedy karetka odjeżdżała na sygnale... Dżok siedział na trawie Wiedział, że jego pan przyjdzie. Zawsze zostawiał go
przecież na parę godzin."
Dodał: madlen2000
Dodano: 16 X 2010 (ponad 14 lat temu)