Absalomie, Absalomie... to dzieło uważane przez krytyków za największe osiągnięcie w twórczości Faulknera. Ze względu na charakter narracji jest to nie tyle powieść, co opowieść o życiu Tomasza Sutpena, przedstawiona przez kilka osób, których relacja rozpoczyna się w 40 lat po jego śmierci. Z poszczególnych opowieści wyłaniają się osobowości i światopoglądy narratorów. Żaden z nich nie zna całej prawdy o Sutpenie. Każdy albo odkrywa nowe fakty, albo też interpretuje na nowo prawdy podane już przez innego narratora. W ten sposób autor otwiera przed czytelnikiem nowe perspektywy widzenia dziejów Tomasza Sutpena, ale też komplikuje sytuację...
"W mrok, niby trzepnięcie bacika, dolatywały pierzaste trzepoty wróbli i wsnuwał się zatęchły zapach starego kobiecego ciała długo hartowanego w dziewictwie i majaczyła we mgle zwrócona ku Quentinowi twarz panny Coldfield, mizerna i sterana ponad nikłym trójkątem żabotu i mankietów na tle oparcia zbyt wysokiego fotela, w którym ona cała, panna Coldfield, wyglądała jak ukrzyżowane dziecko."
Dodał: diablica
Dodano: 22 V 2012 (ponad 13 lat temu)