Dodano: 10 IV 2013, 19:22:16 (ponad 12 lat temu)
SPOILERUJĘ W WYPOWIEDZI, ostrzegam na wszelki wypadek zbłąkanych użytkowników, którzy jeszcze nie są po lekturze.
cudowna, ma w sobie absolutnie wszystko, co książka mieć powinna. te pożegnania (wielokrotne) Willa i Jema były takie piękne, mój boże, ryczałam na każdym. i jeszcze rozmowa Tess i Willa po tym, gdy znalazł ją w kryjówce Mortmaina (i to, co działo się później, if u know what I mean XD) PERFEKCJA.
muszę przyznać, że rozwiązanie "trójkąta" dość oryginalne i jest to prawdopodobnie najszczęśliwsze zakończenie, jakie kiedykolwiek otrzymaliśmy od Cassie (w końcu i tak każdy był w miarę szczęśliwy, prawie nikt nie umarł i każdy w końcu zdobył kobietę swojego życia, etc c: ) ale mimo wszystko trochę mnie zawiodło, bo zdawało mi się, że autorka zrobiła to tylko po to, aby wściekły fandom nie wysadził jej domu w powietrze. Jakby jeszcze ktoś mi wyjaśnił, dlaczego Jem znowu był człowiekiem, a nie zostawiał mnie w niepewności aż do premiery szóstej części Darów to może...ale nie, nie aprobuję tego. Nie wiem dlaczego. Powinnam się cieszyć, ale nie mogę tego znieść.
To jedna z niewielu książek, podczas których wybuchałam śmiechem i płaczem w tym samym momencie.
I wspomnę jeszcze, że opis dnia śmierci Willa był taki... ughgdafshd. Jak oni przyszli do niego całym stadem i opowiadali o jego życiu, naprawdę myślałam, że umrę razem z nim. Z rozpaczy i śmiechu jednocześnie. Jak ktoś mówił o ślubie Cecy i o przemowie Willa - “Dear God, I thought she was marrying Gideon. I take it all back.” - XDDDDDDDDD A później Jem jako Zachariasz i ten utwór na skrzypcach. :cccccccc
CASSANDRO CLARE, COŚ TY ZROBIŁA Z MOIM ŻYCIEM ;___;