Dodano: 08 II 2012, 18:51:40 (ponad 13 lat temu)
(Ostrzegam że będę spoilerować, ale w końcu jest to temat dla tych którzy już skończyli książkę, więc...)
Skończyłam wczoraj, i, cóż... Nic mnie nie zaskoczyło. Większość rzeczy przewidziałam lub zrobili to przede mną inni fani Dziedzictwa. Wszystko było tak banalnie oczywiste... Arya Jeźdźcem, Nasuada królową, Galb zginął, w Krypcie Dusz Eldunari i jaja...
Mimo to nie mogę powiedzieć, że książka jest zła. Bo nie jest. Jest przeciętna. Napisana w miarę dobrze, mimo że są oczywiście lepsi ale nie o to tu chodzi. Fakt, Paolini skopał totalnie wątek Murtagha (gdzie te hektolitry, wiadra Murtagha, które obiecywał w wywiadach? No gdzie?!), a do tego to nowe Przymierze ze smokami... Orik mówił kiedyś że krasnoludy nie lubią smoków i nie lubią na nich latać, bo wolą pozostawać na ziemi. Fakt, że gdyby tylko krasnoludy nie uczestniczyły w pakcie byłoby to niesprawiedliwe, ale może przydałoby się tak jakieś... Bo ja wiem... Referendum? xd
Dwa: Śmierć Galbatoriksa. Fakt że Eraś Nieskalany nie mógł przecież zabić króla mieczem w brzuch, o nie, to byłoby zbyt oczywiste! Ale sposób w jaki zginął... No patologia normalnie. Szkoda mi też Shruikana.
No i powód, dla którego Eraś opuścił Alagaesię był mocno naciągany. Przecież są jeszcze inne wyspy prócz Vroengradu. Te pięć wysepek na dole, koło Surdy. Czemu by nie tam? Ale cóż, Paolini zaplanował to już w Eragonie, więc musiało tak być.
Wymieniłam tu największe wady, ale były też zalety. Np. odzyskanie wzroku przez Sloana. Jest jeszcze mnóstwo niedokończonych wątków, wiele Paolini pominął mimo zapowiedzi że będą (Tenga, dwie pobłogosławione kobiety które "miały odegrać WIĘKSZĄ rolę", elfie dzieci które też miały być, itd.)
Nie będę się już bardziej rozpisywać, mimo że napisałabym jeszcze o paru rzeczach. Ale powiem jeszcze, że ładnie wyglądają te srebrne litery na okładce.