Nigdy nie należałam do licznej grupy fanów japońskich komiksów. Jedynie w dzieciństwie namiętnie czytałam "Czarodziejkę z Księżyca", a w liceum koleżanka poleciła mi "Death Note'a" i pożyczyła wszystkie tomy, które łapczywie pochłonęłam. Mimo to nigdy więcej nie sięgnęłam po żadną inną mangę.
Cóż... Aż do teraz.
"Requiem Króla Róż" to manga zupełnie nowa na polskim rynku. Przyciąga uwagę i intryguje nie tylko samym - bardzo ładnym - tytułem i okładką, lecz także opisem fabuły. Opowiada bowiem o słynnej Wojnie Dwóch Róż, czyli konflikcie pomiędzy angielskimi rodami Lancasterów i Yorków. Szczególnie ciekawie została przedstawiona postać Ryszarda, trzeciego syna księcia Yorku: odrzucony przez matkę, nawiedzany przez ducha Joanny d'Arc, uważany za pomiot diabła, po prostu inny. A mimo to bardzo ambitny - w końcu otrzymał przy narodzinach imię godne króla. I skrywa pewien sekret... Czytelnik z każdą stroną może śledzić zmiany zachodzące w chłopcu i w jego zachowaniu, może poznać jego tok myślenia i albo go znielubić, albo mu kibicować.
"Requiem Króla Róż" to manga historyczna, ale również, tak jak w opisie, mroczne fantasy inspirowane twórczością Williama Szekspira. A dokładniej jego "Ryszardem III" i "Henrykiem VI". I na kartach tej mangi faktycznie można odnaleźć cytaty z obu dzieł. Jednakowoż Aya Kanno zapewnia, iż sama wymyśliła i stworzyła całą tę historię.
Po "Requiem...." sięgnęłam z czystej ciekawości. Ponieważ od dawna chciałam przeczytać coś o Wojnie Dwóch Róż, a ta w formie mangi wydała mi się niecodzienna, intrygująca. I nie pomyliłam się. Komiks Kanno czyta się błyskawicznie, właściwie kończy się go w maksymalnie godzinę (albo szybciej), i można odczuć wielki niedosyt, ale z drugiej strony ma się też apetyt na więcej.
Podsumowując: "Requiem Króla Róż" to interesująca pozycja, która zadowoli - tudzież powinna zadowolić - miłośników mangi, historii, fantastyki i Szekspira.