Przeczytałem nie tylko powieść, ale również wiele recenzji o książce, wiele komentarzy... i jestem zawiedziony i rozbity. Może recenzję powinien napisać ktoś starszy mający szerszą perspektywę i zdrowy osąd chorej rzeczywistości, ktoś w wieku pośrednim między wiekiem bohatera i autora powieści. Wypadło na mnie.
W początkowej fazie czytania powieści miałem za złe bohaterowi, że będąc adiunktem w dziedzinie komunikacji społecznej i prowadząc kurs, którego przedmiotem jest poezja romantyczna i mając 52 lata, powinien był potraktować studentkę , z którą wdał się w romans, z jakąś nabożną nieomal czcią i całować ślady pozostawione przez nią na piasku...
Ale to nie był nawet romans! Profesor potraktował młodziutką studentkę instrumentalnie, wykorzystał ją li tylko dla zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb. Tym gorzej dla niego. Niemniej, było to było dla niego „wzbogacające przeżycie", chociaż rozmawiając z jej ojcem, przyznaje, że zabrakło w tym związku czegoś „lirycznego", romantycznego. "Gdyby był w panu ten liryzm, nie znaleźlibyśmy się w dzisiejszej sytuacji”, mówi ojciec dziewczyny. Obydwaj są w błędzie.
Liryzm niewiele by tutaj pomógł. Melanie jest w powieści jednym wielkim symbolem. Symbolem świata, dla którego młodość jest najwyższą i naczelną wartością. Tą młodością epatują nas media, reklamy, moda, kolorowe czasopisma i cała współczesna cywilizacja. Młodość jest najważniejsza, nawet jeśli kryją się za nią jedynie pakuły, egoizm, brak głębi, brak refleksji nad sensem bytu i intelektualna pustka. Powieść jest uniwersalna i to też stanowi o jej wartości. Taka sytuacja, jak ta, w Kapsztadzie, mogłaby zdarzyć w każdym zakątku ziemi, nawet na jednym z peryferyjnych osiedli Krakowa. Świat stał się globalna wioską i ten sam styl życia obowiązuje wszędzie.
Uważam jednak, że kara i hańba spadająca na profesora i dotykająca jak zaraza całe jego otoczenie, nie jest adekwatna do jego przewinienia. Zostaje osądzony, zwolniony z pracy i napiętnowany. Wyjeżdża na farmę do córki, na której zostają brutalnie napadnięci i obrabowani, profesor zostaje oblany eterem, podpalony i zamknięty w łazience, w tym czasie jego córka, będąca nota bene lesbijką, zostaje wielokrotnie zgwałcona , w wyniku czego zachodzi w ciążę. Jakby tego było mało, jeden z trzech gwałcicieli jest upośledzony umysłowo.
W tym czasie jego dom w Kapsztadzie zostaje obrabowany i zdewastowany. On zawinił tylko brakiem „liryzmu'. Nie mogę się też pogodzić z określeniem w recenzjach problemu bohatera i nazwaniem go problemem „seksualności człowieka wieku podeszłego". 52 lata dla mężczyzny to nie jest jeszcze wiek podeszły! Mężczyzna w tym wieku może być młody duchem, chodzić po górach, jeździć na rowerze i mieć trzy letnią córeczkę. Niemniej w czasach współczesnych, mężczyzna w tym wieku nie może nawet spojrzeć na młodą dziewczynę, bo ta zaczyna natychmiast nerwowo pociągać w dół mini spódniczkę. Jej wdzięki są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla rówieśników, a nie dla obleśnych starców.
Melanie, bohaterka powieści, dzieli się swym „bogactwem" z Ryanem, młodym człowiekiem, z gatunku bezmózgowców, którzy nie przeczytali w swoim życiu ani jednej książki i nie mają pojęcia nawet o tym, jak nazywał się towarzysz Robinsona Cruzoe na wyspie bezludnej. Nie trapią go żadne zmory, nie tęskni do utraconych rajów i nie nachodzą go wątpliwości, czy ma w ogóle prawo tu być. Jest człowiekiem ordynarnym, by nie rzec chamem cierpiącym na makrocefalię, nosi kolczyk w uchu, ubiera się w czarną skórę i jeździ na motocyklu, srebrzystym Ducati. Tacy ludzie, jak on karmili swą wrażliwość grami komputerowymi, ale ich atutem jest młodość i chociaż tak samo instrumentalnie, jak podstarzały profesor wykorzystują dziewczyny, uchodzi im to bezkarnie.
Gdyby profesor wykładał marketing i zarządzanie zasobami ludzkimi w wieku podeszłym i uczył studentów, jak eksploatować ludzi starych i wyciskać ich do końca, jak cytrynę i przekonywał ich, że kiedy będą już bezużyteczni, należy poddawać ich eutanazji, pewnie by zainteresował studentów takim przedmiotem. Ale on prowadzi zajęcia z komunikacji społecznej i „dawno przestał go dziwić bezmiar ignorancji studentów: to posthistoryczni, postalfabetyczni postchrześcijanie, całkiem jakby dopiero wczoraj wykluli się z jaj". Prowadzi też kurs, którego przedmiotem jest poezja romantyczna. Kogo w dzisiejszych czasach to obchodzi i jak w tym kontekście i na jakiej podstawie mógł włożyć w stosunki z Melanie tę choćby odrobinę liryzmu???
Melanie pochodzi z religijnej rodziny i posiada nawet jakieś tęsknoty za transcendencją, ale stara się zaspokoić je grając w sztuce, której akcja toczy się nomen omen...w zakładzie fryzjerskim. „Urlopowicze, rumiani, wygodnie rozparci w swoich opasłych cielskach, delektują się oglądana sztuką. Chichoczą, słuchając ryzykownych żartów, ryczą ze śmiechu, ilekroć bohaterowie obrzucają się obelgami i zniewagami."
Hańbą jest tutaj nie tylko samo przewinienie profesora, ale moralny upadek społeczeństwa. Należałoby się zastanowić, jak doszło w świecie do takiego spłycenia umysłowego i degradacji moralnej ludzkości. Otóż ludzkość wykreśliła ze swego słownika takie pojęcie, jak „Bóg" i totalnie się pogubiła.
Jedna z epizodycznych postaci w książce wypowiada te znamienne słowa: „Wam było łatwiej. Mimo wszystkich niesprawiedliwości systemu wiedzieliście przynajmniej, na czym stoicie.
- Wam? Jakim „wam”?
- Waszemu pokoleniu. A teraz ludzie sami decydują, których praw chcą przestrzegać, a które łamać. Po prostu anarchia. I jak tu wychowywać dzieci w takim chaosie?”
Problem dotyczy całego świata.
Aby odkupić swoje winy profesor Laurie przyjmuje posadę wolontariusza w klinice, w której usypia się bezdomne psy i mógłby ktoś pomyśleć, że sięga dna, kiedy niesie na rękach do uśpienia kalekiego szczeniaka lubiącego muzykę, z którym zdążył się zaprzyjaźnić. Tymczasem osiąga szczyt humanitaryzmu, chce oszczędzić temu stworzeniu wegetacji w świecie, w którym nie ma dla niego miejsca, w świecie, w którym nie da się już żyć. To nie jest świat dla bezdomnych psów, ani dla starców, więc może świat powinien rozważyć jednak na poważnie i wprowadzić możliwość stosowania eutanazji wobec osób w podeszłym wieku, które nie mogą się w nim odnaleźć.