Nie wiem, co mnie podkusiło...
Zamówiłam w bibliotece, odebrałam i patrzę:
ciekawa okładka, może być coś dobrego, czytam: "romans historyczny" - myślę "tylko nie to", ale zaczynam czytać: jest tu jakaś magia, alchemik i laboratorium, które po nim zostało, Towarzystwo Wiedzy Tajemnej - nie jest źle.
Potem zaczynają ginąć ludzie, robi się à la kryminał, jest dobrze.
No a potem scena aktu miłosnego, uchowaj Boże! Powiedziałabym, że jest to raczej parodia... Tandetne, bez pomysłu, płytkie, banalne i śmieszne... Ale nie poddaje się, czytam dalej, ginie kolejna osoba, bohaterowie zdradzają swoje "mroczne" sekrety, jest niby-zagadka tajemniczego eliksiru, ale cóż z tego?!
To wyjątkowo książka nie dla mnie, pusta, płytka. Widać, że autorka miała jakiś pomysł (sądząc po tytułach jej utworów to chyba lubiła temat magii, alchemików, nauki i tajemnic), ale co z niego zrobiła, to już inna kwestia. Napisać, że język tej powieści jest mało wymagający, to duże niedomówienie... Czyta się szybko - to fakt, ale nie ma żadnej przyjemności z przewracania stron. Wiem, to romans, ale to niczego nie tłumaczy...
Czuć tu jakiś pośpiech autorki, nie rozwija najciekawszych wątków, a te, które rozwija, stają się nieciekawe, mimo że zapowiadały się interesująco... Momentami zbyt powolnie, nużąco...
Opublikowane na:
http://dajprzeczytac.blogspot.com/