"Prawdą jest, że „Metro 2035” jest inne od poprzednich części. I faktycznie nie ma tu poskręcanych i czyhających na bohaterów monstrów. Są za to inne potwory, o wiele bardziej przerażające – ludzie. Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, iż ta część pozbawiona jest klimatu i że gdyby nie było to powiedziane wprost, to nie dałoby się odczuć, że opisane w powieści wydarzenia rozgrywają się w tunelach metra. Jest i ciemno. I duszno. I ciasno. Zarówno w metrze, jak i w sercach oraz umysłach bohaterów.
„Słuchali burczącego echa i dalekich jęków: to metro kogoś trawiło.”
„Metro 2035” jest o wiele dojrzalsze od poprzednich tomów. To już nie jest wędrówka niedoświadczonego chłopaka, pragnącego wyrwać się ze swojej stacji, by przeżyć przygodę i ocalić przy okazji pozostałych mieszkańców metra przed zagrożeniem ze strony dziwnych stworzeń. To historia człowieka, który mimo młodego wieku przeżył stanowczo zbyt wiele i widział za dużo, a teraz stanął do nierównej walki ze wszystkimi i z każdym z osobna, z całym systemem, by udowodnić, że człowiek nie jest stworzony do życia pod ziemią i jeśli istnieje choć cień szansy na to, by ponownie móc wyjść na powierzchnię, to powinno się uczynić wszystko, by tak się stało. Don Kichot z La Manchy…"
Powyższy fragment pochodzi z mojej recenzji dostępnej na blogu:
http://magicznyswiatksiazki.pl/metro-2035-dmitry-glukhovsky/