Demony kontra anioły

Recenzja książki Dzień, w którym umarłam
Gdy zaczęłam czytać „Dzień, w którym umarłam” zaczęły pojawiać się pierwsze skojarzenia z „Demonami” Lisy Desrochers czy trylogią „Blask” Alexandry Adornetto, w którym to anioły i demony walczą o dusze oraz nie wszystko wydaje się być takie jakie myślimy, że jest.

Diletta Mair już za życia jest wyjątkową osobą, ponieważ widzi duchy. Przeciętnej urody dziewczyna nie zwraca na siebie uwagi, uczy się dobrze i pragnie wieść normalne życie. Jej skromność, wrażliwość i strachliwość bardzo przeciwstawia się z drugą główną postacią. Alois to „okrutny, zarozumiały, wyniosły, arogancki, zimny, dumny, bezwzględny, porywczy, bezduszny, nieczuły, powierzchowny, pyszny, egocentryczny” demon jakiego można tylko sobie wymyślić. Bohaterowie docinają sobie w dużej ilości i czasami wywoływał to uśmiech na mojej twarzy. Jednak także brakowało mi czegoś przy kreacji postaci a zwłaszcza przy Diletcie, gdyż dziewczyna bardzo szybko przechodzi z jednej rzeczywistości do drugiej i nie za bardzo rozpacza po śmierci, a także to, że jest tak przerażona wszystkim i non stop płacze.

Narracja w książce jest naprzemienna. Raz obserwujemy Dilettę, by w połowie rozdziału przejść do Aloisa. Autorka robiła to dosyć płynnie. Fajnie było poznać opowieść z perspektywy dwóch stron. Jak na debiutancką książkę to muszę przyznać, że autorce udało się wykreować dosyć ciekawy świat. Anioły jako te złe, a demony nie do końca dobre, ale o wiele lepsze niż „ptaszydła” jak je nazywają i z którymi muszą walczyć. Świat podziemy także został przedstawiony w interesujący sposób, z całą tą hierarchią. Gdy myślałam, że Belén Martínez Sánchez mnie już niczym nie zaskoczy, potrafiłam nieźle się zdziwić.

Muszę przyznać, że najbardziej irytującą sprawą w całej książce było chyba tłumaczenie, ponieważ w żadnej powieści jeszcze nie znalazłam aż tylu razy słowa „bynajmniej”, które pojawia się notorycznie, tak jakby nie można było go zastąpić jakimś innym.

Książka nie jest czymś wybitnym i jak już pisałam wcześniej można mieć wrażenie, że już się to gdzieś czytało, ale potrafiła mnie wciągnąć w swój świat. Lekki język, momentami szybka akcja powoduje, że czyta się ją szybko. Powieść dla fanów paranormal romace oraz aniołów i demonów pod różnymi postaciami (do których ja też się zaliczam).

http://magiczneksiazki.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 31 X 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 210
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 29 lat
Z nami od: 08 II 2012

Recenzowana książka

Dzień, w którym umarłam



Nic nie jest takie, jakim się wydaje. Zdarza się, że koniec to dopiero początek. Dla Diletty Mair wszystko zmieniło się drugiego października dwa tysiące trzeciego roku. Wtedy zrozumiała, że naprawdę istnieje życie po śmierci. Że anioły mają niewiele wspólnego z jej wyobrażeniami, a zamieszkane przez demony piekło jest czymś jak najbardziej rzeczywistym. Drugi października dwa tysiące trzeciego...

Ocena czytelników: 4.78 (głosów: 14)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0