Przyjaźń ponad wszystko

Recenzja książki Kwitnący krzew tamaryszku
Prawdziwi przyjaciele byli - i są nadal - w cenie. Przyjaciel doradzi, pomoże, wysłucha, pocieszy a czasem po prostu będzie obok, by trzymać za rękę, obetrzeć łzę czy pobyć w ciszy. I niczego nie oczekuje w zamian. "Kwitnący krzew tamaryszku" opowiada przede wszystkim o przyjaźni: damsko-męskiej, damsko-męskiej (wierzycie w taką? ja tak, choć czas i odległość ją pokonały) oraz męsko-męskiej. Ale nie tylko tego dotyczy ta powieść...

Wielkimi krokami zbliża się spotkanie klasowe "po latach". Liceum ukończyli wiele lat temu, ale chcieliby znów razem się pośmiać, przypomnieć sobie wpadki, przezwiska i nauczycieli. Na to spotkanie wybierają się cztery przyjaciółki: Maria (zwana Myszką), Iwona, Baśka oraz Jaśka. Każda z nich jest na zupełnie innym etapie życia, każda może pochwalić się innymi sukcesami lub porażkami (tymi to już chyba niekoniecznie).

Jaśka wyjechała do Skandynawii i tam rozkręciła biznes, wciąż jest panną. Baśka - obecnie wdowa - wyszła za mąż, urodziła syna a teraz jest babcią Bartka. Iwona wspólnie z koleżanką prowadzi sklep z ciuchami, jednocześnie dorabiając w branży, której zawsze chciała się poświęcić - aktorstwu (choć gra tylko w reklamach). Nadal nie znalazła tego jedynego.
Zaś Myszka jest żoną. Tak, dokładnie. Po prostu żoną. Kiedyś miała zostać wielką malarką, ale pewien profesor Akademii Nauk, który został jej mężem, twierdził, że ma alergię na farby olejne i terpentynę. Dla Piotra Maria porzuciła swoje życie, marzenia, przestała malować i była żoną... Aż do dnia tego spotkania klasowego... Poranek, który nastąpił później, na długo pozostanie w pamięci kobiety... Wtedy to jej mąż oświadczył, że odchodzi, że się zakochał, że przeprasza, przykro mu, to jego ostatnia szansa na bycie szczęśliwym. I bycie ojcem (czym okrutnie rani żonę, która nie może mieć dzieci). Myszka uniosła się honorem i ze spokojem pozostawiła wątpliwej jakości mężowi wiele cennych rzeczy, odmówiła pieniędzy, zabrała tylko swoje osobiste i wyjechała do Garbatki Średniej.

To kolejna książka, w której bohaterka ucieka na wieś, na koniec świata, w związku z problemami życiowymi. W Garbatce Myszka spędzała zawsze wakacje, weekendy, święta, tak bowiem było lepiej dla jej rodziców. Oni mieli inne priorytety i na rękę było im podrzucanie dziecka do cioci Teresy. Marysia też była z tego zadowolona. Wieś, dom i klimat tego miejsca nie jest jej zatem obcy. Kobieta podejmuje ważne decyzje dotyczące przyszłości: co z domem, niezadbanym otoczeniem, powrotem do malowania? Trzeba przecież jakoś zarabiać...

We wsi Myszka napotyka na sympatię ludzi, może liczyć na ich pomoc w urządzaniu nowego życia. Znajduje psa przywiązanego do drzewa, któremu ratuje życie i zabiera ze sobą nadając imię Alfred (to przykład przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem). W jej domu znajduje się też miejsce dla odwiedzających ją na krócej lub dłużej przyjaciółek a nawet przypadkowych wędrowców (sytuacja z Romanem uczy ostrożności, zaufania ale i pokazuje, że z niczego może narodzić się przyjaźń i przywiązanie emocjonalne). Jednak najciekawszym spotkaniem mającym miejsce zaraz na początku pobytu w Garbatce było to na cmentarzu. Miałam co do niego duże oczekiwania i dzielnie kibicowałam Myszce i Michałowi. Michał pochodzi z tych stron, jednak w wyniku rodzinnej tragedii wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam obecnie prowadzi hotel. Od pierwszej chwili okazał się ciepłym, serdecznym i ciekawym a wręcz fascynującym mężczyzną co wyczuło serce Marii i zabiło mocniej. Jak zakończy się ta sympatia? Czy to z Michałem dane jej będzie się zestarzeć? Czy los będzie im sprzyjał? A może to jeszcze nie koniec zawirowań w życiu bohaterki?

Mimo, że powieść początkowo po prostu się toczy, to trzeba dotrzeć do "swojego" momentu, który wciągnie na maksa i już będzie trzymał w napięciu i zainteresowaniu dalszymi losami przyjaciółek, psa i domku w małej wsi. Przygód bohaterowie mają wiele, pojawia się mnóstwo poważnych problemów: wojna, zdrada, alkoholizm, homoseksualizm, hazard, zazdrość, trudna miłość, niezbyt idealne relacje między członkami rodziny, śmierć bliskich osób, odrzucenie a także żądza pieniądza. Autorka pokazała jak ważne w życiu są sprawy codzienne, które niedokończone, niezałatwione mogą mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Należy żyć w zgodzie ze sobą, nie czekać na "jutro", "za tydzień", "później" czy "kiedyś" (jak uwielbiają to czynić mężczyźni), ale być szczęśliwym teraz, dziś, w tej chwili. Pomagając innym, to dobro (podobno) do nas wraca z podwójną mocą. Myszka zupełnie bezinteresownie roztoczyła opiekę nad małą dziewczynką - Alicją, którą spotkała na swojej huśtawce z dzieciństwa. Oddała serce temu dziecku, osieroconemu przy porodzie przez matkę, odrzuconą przez ojca a wychowywaną przez staruszkę babcię. Lusia obdarzyła uczuciem Myszkę i przyszywane ciotki a losy dziewczynki oraz innych bohaterów autorka pozwoliła nam śledzić na przestrzeni kilkunastu lat.

Wanda Majer-Pietraszak nie ustrzegła się błędów, które dla mnie są malutkimi minusami powieści. Lekko nużący początek oraz niedokończone czy niespójne wątki (ktoś z kimś gdzieś idzie, by po chwili odebrać telefon bez skrępowania a ta druga osoba jest w zupełnie innym miejscu). Zdarzały się następujące po sobie akapity, które dotyczyły wydarzeń w innym miejscu czy czasie niczym od siebie nie oddzielone a i chętnie podzieliłabym książkę na rozdziały. Znacznie ułatwia to czytanie bez gubienia się w treści, co w przypadku książek powyżej pięciuset stron jest możliwe.

Mimo wspomnianych minusów książkę będę miło wspominała, ponieważ czytelnik otrzymuje całą gamę wydarzeń od wesołych i radosnych jak choinka z upominkami dla dzieci, poprzez pełne nietypowych emocji (wizyta Piotra w Garbatce i odwet Basi i Fredka) aż do smutnych - pożar domu babci Kmiecikowej (kto jest sprawcą?, komu na tym zależało?). Mamy też możliwość odwiedzenia galerii sztuki oraz Restauracji "Niebieski Pies" - jaką odegrają rolę w życiu bohaterów?
Kolejnym argumentem, by przeczytać książkę jest to, że zawiera ważne treści, pokazuje różnorodność osób, które mogą się przyjaźnić mimo różnic, przeszłości, pochodzenia, odległości czy poglądów. Ogromnie zazdroszczę bohaterkom takiej prawdziwej, niezawodnej i niesamowitej przyjaźni. Losy każdej z nich potoczyły się inaczej, dla każdej coś innego było jej upragnionym szczęściem. Czy każdej było ono dane? Sprawdźcie!


Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com
0 0
Dodał:
Dodano: 08 VIII 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 262
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Kwitnący krzew tamaryszku



Tytuł tej książki wziął się z ogrodu, w którym przed laty wyrósł krzew tamaryszku. Wyrósł piękny, o mocnych czterech gałęziach. Teraz, jesienią i zimą krzew dzielnie przyjmuje na siebie lodowate zawieruchy i ciężkie śniegi, lekko uginając gałęzie i wspierając jedne o drugie. Ale wiosną i latem, znów smukły i zielony, zakwita fioletowo, koronką drobnych kwiatów. Przyciąga motyle, mruczące trzmiele,...

Ocena czytelników: 4.33 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0