„Szajba na peronie 5.” to moje pierwsze spotkanie z Martą Obuch, ale jestem pewna, że nie ostatnie. Od dawna komedie kryminalne są moim niezawodnym sposobem na relaks i poprawę humoru, póki co ratowałam się zawsze Olgą Rudnicką i Janet Evanovich. Teraz do tego grona ma szansę dołączyć i Marta obuch, bo już ostrzę sobie ząbki na jej pozostałe powieści.
„Szajba…” opowiada o Zosi, pani doktor literatury, która prywatnie nie lubi ani siebie, ani swojego życia i zrobiłaby wszystko, żeby znowu mieć dwadzieścia lat, szczupłą sylwetkę i radość życia. Jak to mówią, uważaj czego sobie życzysz, bo możesz to dostać. I tak za sprawą butelki wina oraz peronu 5, Zosia, wraz ze swoją siostrą i asystentem przenosi się do Katowic roku 1929. Nie jest już panią doktor, lecz Czarną Zośką, złodziejką, która okrada majętnych Niemców. Do pomocy ma swoją siostrę Dankę, a w roli rywala wystąpi asystent Mirek Mędrzycki. A że dziewczyny są zaradne, to spróbują upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, i skoro już cofnęły się w czasie, to może przy okazji rozwikłają rodzinną tajemnicę.
Zaprawdę powiadam Wam, bawiłam się świetnie! Główni bohaterowie dają się lubić już od pierwszych stron, chociaż muszę przyznać, że niektóre zachowania Zosi względem Mirka lekko mnie irytowały
Humor też niczego sobie, uśmiech co chwilę wypływa na twarz, a i niekontrolowane rechoty zdarzyły mi się kilka razy. Wątek kryminalny jest, i to naprawdę sprawnie poprowadzony. Tajemnice rodzinne też są, a ich odkrywanie godne pozazdroszczenia, bo kto nie chciałby łatać luk w historii rodziny obserwując ją na własne oczy.
Na brak akcji też nie możemy narzekać, bo od momentu przeniesienia się w czasie, rzeczona akcja pędzi niczym błyskawica. Czyta się świetnie i bardzo szybko, ciekawość tego, jak to się wszystko skończy rośnie ze strony na stronę i… nagle koniec. Jak to często bywa, smutek ogarnia czytelnika, bo nie był jeszcze gotowy na rozstanie się z bohaterami. Jednak muszę przyznać, że lepiej te rozstania znoszę, kiedy zakończenie mnie satysfakcjonuje. Czegoś mi tu zabrakło, czytam sobie zastanawiając się co to będzie, a tu się akcja urywa i koniec. Może to daje nadzieję na kolejne części, i jeśli tak będzie, to jeszcze nie ma traumy, ale jeśli kontynuacji nie będzie, to jestem lekko rozczarowana.
Mimo wszystko książkę oceniam bardzo pozytywnie, idealny sposób na błogie lenistwo wieczorową porą po ciężkim dniu!
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/