Kiedyś po kryminał polski sięgałam rzadko. Bardziej interesowały mnie tytuły zagraniczne - Skandynawia czaiła się za każdym rogiem. Z czasem jednak polski kryminał stawał się coraz lepszy, a co za tym idzie – coraz więcej książek znalazło miejsce na mojej półce. Niedawno skusiłam się na ciekawy tytuł pani Jolanty Mokrzyńskiej: „Wszystkie świństwa świata”. Nie powiem, czułam, że może to być to „coś”. Jednak po pierwszych stu stronach wiedziałam, że wszystko przepadło. Przewidywalny, przewidywalny i jeszcze raz przewidywalny – tak podsumowałam ten kryminał. Chociaż miło się czytało, po tych kilkudziesięciu stronach rozwiązanie zagadki nasuwało się samo. Zdecydowanie za mało tajemnicy znalazło się w fabule…
Aleksander Rawski – znany prezenter stacji telewizyjnej. Kiedy nie zjawia się pewnego dnia w pracy, nikt nie podejrzewa, że coś mogło się stać. Kilka dni później w warszawskich parkach przypadkowi ludzie znajdują coś okropnego – kawałki ludzkiego ciała. Śledztwo trafia do samego środka telewizji, w którym wyjdą na jaw wszystkie kłamstwa i świństwa świata…
Opis skromny, ale jakże podkreśla intrygującą zapowiedź. Nic tylko złapać za książkę i czytać aż do końca. Niestety, ten kto regularnie podczytuje ten gatunek może poczuć się rozczarowany. Na początku wszystko wydaje się w porządku – wprowadzenie intryguje, czuć w powietrzu zapowiedź zbrodni i nadchodzące kłopoty bohaterów. Relacje między nimi również ciekawie się prezentują, fajnie budują wątki poboczne, które ubarwiają historię. Zaraz jednak coś się psuje – wątek romansu lub bardziej próby romansu zaczyna dominować, kryminał schodzi na dalszy plan. Szczerze, to pogubiłam się całkiem. Wyjaśnienie zbrodni i śledztwo pojawiają się sporadycznie, miałam wrażenie, jakby wszystkie wątki pozamieniały się miejscami. Czy to romans z kryminałem w tle, czy też powinno być odwrotnie? Dodajmy do tego całkiem jawne domysły i rozwiązanie mamy jak na tacy. Nie trzeba być Sherlockiem, aby samemu dojść do prawdy…
Jedyne, co tak naprawdę ratuje sytuację, jest styl autorki. Widać wyraźnie, że z pisaniem (niekoniecznie książek) miała do czynienia już wcześniej, co rzutuje na jakość tekstu. Czyta się płynnie, można się wciągnąć. Ponadto, powiem szczerze, często czułam ten sarkastyczny ton dziennikarzy, czy też fale pożądania, jakie opływały bohaterów. Autorka świetnie nakreśliła emocje i uczucia bohaterów – można było je poczuć. Szkoda więc, że z konstrukcją fabuły poszło już gorzej. Z takim talentem pisarskim powstałby kryminał idealny.
Wiele osób entuzjastycznie przyjęło powieść pani Mokrzyńskiej. Nic w tym dziwnego, w końcu pisze bardzo dobrze. Jednak bardziej wymagający czytelnik może odczuć rozczarowanie - „Wszystkie świństwa świata” to kryminał, w którym tak naprawdę kryminału brak. Większa uwaga skupia się na relacjach bohaterów, co spycha wątek zbrodni na dalszy plan. Więcej zaangażowania widać na samym końcu, kiedy sprawa się wyjaśnia – co z tego, skoro zakończenia można domyśleć się dużo wcześniej. Zawiodłam się, naprawdę. Nie znaczy to jednak, że komuś innemu się nie spodoba. Szukającym niewymagającej acz wciągającej lektury – polecam. Innym zalecam przemyślenie sprawy…