Od dawna już za mną chodziła ta książka, dlatego bardzo ucieszyłam się, kiedy trafiła do Włóczykijki. Trochę się naczekałam na nią, ale warto było
Główną bohaterką książki jest Wiktoria. Wiki została zamordowana i trafiła do piekła. A tam jeden z diabłów zgłosił ją na stanowisko diablicy. Bo piekło idzie z duchem czasu i jakieś kobiety w tym zawodzie też by się przydały. Jej zadaniem jest targowanie się z aniołami o dusze zmarłych. Początkowo oszołomiona szybko odnajduje się w nowym zawodzie i nawet jej się podoba. Ale to przecież piekło, nic nie może być takie proste. Wiki pakuje się w coraz większe kłopoty i będzie miała wielkie trudności z wybrnięciem z nich bez szwanku. Do tego ciągle wraca na Ziemię żeby rozkochać w sobie swoją wielką platoniczną miłość. A to też nie jest łatwe, tym bardziej, że jeden z diabłów – Beleth – zrobi naprawdę wiele żeby mieć ją tylko dla siebie.
Zacznę od tego, co mnie zachwyciło: wizja piekła. Nie ma tu smażenia się przez wieczność w ogniu piekielnym. Każdy, kto trafia do piekła sam decyduje, co będzie robił. Może zechce prowadzić restaurację, albo bar? Każdy tam robi coś dla innych. A ponad to wszyscy robią to, na co mają ochotę. Istny raj, prawda?
Za to w niebie wieje nudą, wszyscy są tam sztywni i w kółko śpiewają psalmy. No ile można. Przecież lepiej iść do piekła i bawić się przez wieczność całą. I to wcale nie oznacza, że musimy chodzić na te same imprezy co seryjni mordercy. Tacy jak oni po śmierci po prostu znikają. Możemy za to na balu u Lucyfera spotkać Jima Morrisona, Kurta Cobaina, Napoleona czy Elvisa Presleya. A poza tym dowiemy się jeszcze wielu ciekawych rzeczy, np. kto wymyślił urząd skarbowy [no zgadnijcie] i dlaczego Azazel musi strajkować pod rezydencją Lucyfera.
"- To nikt nie chce iść do Nieba? - nie mógł w to uwierzyć.
- Skarbie - posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech - nikogo nie podniecają wspólne śpiewy i trzymanie się za ręce."
Kolejne zachwyty kieruję w stronę bohaterów. Sarkastyczna Wiktoria, wielbiący chaos Azazel, czarujący i pełen uroku Beleth, wielbiąca siebie samą Kleopatra i złośliwa Śmierć. Razem tworzą mieszankę wybuchową i nie pozwalają się nudzić. I mimo, że nie są do końca pozytywnymi bohaterami nie sposób ich nie polubić.
Jedyna osoba, która działała mi na nerwy to Piotrek – wielka miłość Wiktorii. No doprawdy, nie wiem co ona w nim widziała.
Chociaż z drugiej strony miło było trafić na bohaterkę, która po spotkaniu czarującego i zabójczo przystojnego diabła nie zapomniała o bożym świecie i skupiała się na czymś więcej niż ślinieniem się na jego widok. Ba, zdawała sobie sprawę z tego jaki jest pociągający i jej oddany, ale mimo to nie potrafiła przekonać swojego serca, żeby zapomniało o wspomnianym wcześniej Piotrku. Tak jakby bardziej życiowe to było niż w większości książek
To teraz sobie trochę ponarzekam. Są dwie rzeczy, które mnie bardzo irytują w książkach. Wtrącane co chwilę bezsensowne zdrobnienia i powtórzenia, którymi jesteśmy zasypywani co dwie strony. I niestety skumulowały mi się one w tej właśnie książce. Rzecz pierwsza: zdrobnienia. Niby nie aż tak dużo, niby tylko imię, bo zamiast Piotrek ciągle używano Piotruś. Ale tak mnie to drażniło, że miałam ochotę wyjść z siebie. Swoją drogą jak można tak mówić o dorosłym facecie? Ja rozumiem, raz czy drugi. Ale cały czas? Ble.
Rzecz druga: powtórzenia. Też właściwie jedno. A przynajmniej jedno mi się tak bardzo rzuciło w oczy. Chodzi o jakże seksowny jednodniowy zarost Piotrusia. Pomijam fakt, że miał takowy codziennie ;] Ale no naprawdę. W pewnym momencie byłam bliska postanowienia, że jak jeszcze raz przeczytam o jego zaroście to wyrzucę książkę za okno.
Ale tutaj znowu chwila na zastanowienie, bo obie denerwujące kwestie dotyczą tego samego bohatera. Może miała jakiś swój chytry plan i specjalnie napisała Piotrka w taki sposób, żeby wzbudzał same negatywne emocje? Mam nadzieję
Ogólnie mam bardzo pozytywne wrażenia po lekturze. Spędziłam z nią dwa leniwe popołudnia i świetnie się przy tym bawiłam. Dużo humoru, wartka akcja, świetny pomysł na fabułę i dobre wykonanie. Do tego błyskawicznie się czyta i wciąga strasznie. Czego chcieć więcej.
Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę książkę. Teraz z niecierpliwością będę czekać na kontynuację. „Ja, diablica” powinna dalej wędrować, ponieważ jest świetnym sposobem na poprawienie humoru i oderwanie się od szarej rzeczywistości
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/