Wisława Szymborska twierdziła, że „czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła”. Jednak nie zawsze była to „zabawa” dostępna dla wszystkich. Jeszcze w XVI wieku książki były narzędziem w ręku kościoła, a powielane pieczołowicie przez skrybów, osiągały zawrotne ceny. Dlatego też najczęściej były to traktaty religijne bądź Biblie, a także kroniki sławiące władców. Dopiero Johnnowi Gutebergowi przypisuje się zaprowadzenie książek pod tzw. strzechy, a wszystko to za sprawą druku. Zmechanizowanie procesu wydawniczego pomogło obniżyć koszty, dzięki czemu książki stały się dostępne dla szerszego grona odbiorców. Pozostaje jednak pytanie, czy zastąpienie ludzkiej ręki bezduszną maszyną nie pozbawiło książek czegoś cennego? Czy był to cud czy raczej podszept Szatana?
O tym, jak wyglądała praca Gutenberga oraz o kulisach konfliktu z Janem Faustem, pisze Alix Christie, dziennikarka i pisarka, autorka wciągającej powieści „Uczeń Gutenberga”. Opublikowana przez PWN pozycja to literacka fikcja, choć oparta na solidnych badaniach – samo gromadzenie materiałów zajęło autorce kilka lat, a w trakcie pracy nad książką opierała się na dorobku naukowym badaczy zajmujących się życiem i twórczością Gutenberga. Dzięki temu przyjemność płynącą z lektury czerpać mogą nie tylko wielbiciele beletrystyki, ale także miłośnicy historii oraz książki drukowanej.
Autorka przenosi nas do Paryża roku 1450. Tu bawi się i pracuje młody skryba, Peter Schoeffer, czerpiąc prawdziwą przyjemność z obu tych aktywności. Paryż zmienił go, nauczył cierpliwości i ciężkiej pracy, zaś warsztat przy rue des Écrivains stał się mu niemal domem. Dlatego też, kiedy w wieku dwudziestu pięciu lat otrzymuje wezwanie od przybranego ojca, niechętnie wraca do Moguncji, od lat zmagającej się z konfliktem „między patrycjatem a pospólstwem”. Ma jednak wobec Johanna Fusta zobowiązania, to on bowiem przyjął go pod swój dach po śmierci rodziców. Pozostaje jedynie nadzieja, że powód wezwania jest krótkotrwały, zaś Peter rychło będzie mógł wrócić do swych ksiąg.
Fust w swym liście pisze o spotkaniu z nadzwyczajnym człowiekiem, którym okazuje się być nie kto inny, jak właśnie Gutenberg. Stworzył on nową technikę, zwaną Ars impressoria, polegającą na odbijaniu na stronie metalowych liter, wcześniej pokrytych tuszem. Konieczność zgromadzenia funduszy na doskonalenie skonstruowanej w tym celu maszyny oraz prace nad nowymi, wytrzymałymi literami, zaprowadziła mistrza do Fusta. On to, finansując prace stał się wspólnikiem, stawiając jednakże warunek – przyjęcie do warsztatu Peter.
Tak właśnie zaczyna się niezwykła przygoda młodego skryby, a jednocześnie tak tworzy się historia. Mimo iż w kontekście druku wspomina się wyłącznie o Gutenbergu, co najwyżej o konflikcie pomiędzy wspólnikami prowadzącym do przejęcia przez Fusta warsztatu, to jednak Peter odegrał znaczącą rolę w pracy nad pierwszymi książkami, które wyszły z Hof zum Gutenberg, opracowując nową, szybszą technikę odlewania liter, stosowaną jeszcze wiele wieków później. On też był autorem kształtu liter oraz wielu innych usprawnień i pomysłów, które pozwoliły na wykonanie monumentalnego dzieła – wydrukowanie Biblii. Z racji tego, iż było to jedyna księga, którą Gutenberg mógł sprzedać w dużej licznie egzemplarzy bez konieczności proszenia się o aprobatę kościoła, zarówno on, jak i jego pracownicy narazili się na posądzenie o bezbożność, na ataki i pomówienia. Sam Gutenberg uważał się jednak „za wybrańca, pomazańca bożego”, za osobę predestynowaną do pracy ze Świętą Księgą, którą ostatecznie sam Eneasz Sylwiusz Piccolomini, który zostawszy papieżem przyjął imię Pius II, nazwał prawdziwym cudem.
Historię ksiąg, które wyszły z warsztatu Gutenberga w wyniku pracy jego, Petera i zespołu pomocników, poznajemy dzięki rozmowie Schoeffera z opatem Trithemiusem. On to, wiele lat po wspomnianych wydarzeniach, postanowił opisać początki sztuki drukarskiej. Autorka sprawnie przenosi nas w czasie, wędrujemy zatem z roku 1485 do lat, w których współpraca Guteberga z Fustem ulegała zacieśnieniu, by zakończyć się podziałem. Obserwujemy nie tylko wytężoną pracę nad literami, pieczołowicie wykuwanymi w pocie czoła, ale i konflikty targające Moguncją: działania arcybiskupa, pragnącego za wszelką cenę pokazać pospólstwu gdzie jest jego miejsce, czy atak Osmanów i upadek Konstantynopola, ostoi chrześcijaństwa na wschodzie. Sam Gutenberg jawi się na kartach książki jako bestia, nieprzewidywalna i nieobliczalna, owładnięta podejrzeniami i pasja tworzenia. Christie pisze nawet, że Gutenberg: „przypominał zachowaniem rozzłoszczonego wilka, chcącego udowodnić swą dominację: napiętego niczym struna i nastroszonego, demonstrującego uzębienie, powarkującego”.
Mimo prób nadania lekkości książce, „Uczeń Gutenberga” nie jest lekturą łatwą, wymaga skupienia i bieżącej analizy tła historycznego, by w pełni zrozumieć zachowania Gutenberga czy sens utrzymywania „procesu produkcyjnego” w tajemnicy. Mimo to, Alix Christie stworzyła dzieło stanowiące prawdziwą gratkę dla każdego bibliofila. To dzieło w pełni ukazujące jej talent, umiejętność manewrowania słowem, budowania spójnej historii. Po skończeniu lektury nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wypatrywać kolejnej powieści Alix Christie, mam nadzieję, że równie wspaniałej, stanowiącej nie tylko pasjonującą rozrywkę, ale przybliżającej przeszłość.
Recenzja znajduje się również na blogu:
http://qulturaslowa.blogspot.com/2015/04/alix-christie-uczen...