Anne Rice znowu czaruje. Po raz siódmy zabiera nas do mrocznego, a jednocześnie zmysłowego Nowego Orleanu, zamieszkanego przez wampiry o zaskakująco ludzkich duszach.
Tym razem narratorem jest David Talbot, przywódca Talamaski, a autorka umiejętnie splata losy bohaterów „Kronik wampirów” z historią potężnych czarownic z rodu Mayfair, a dokładnie jednej z nich – Merrick.
Znany nam już z „Wywiadu z wampirem” Louis de Pointe du Lac wciąż cierpi i rozpacza po śmierci Claudii – wampirzycy na zawsze uwięzionej w ciele dziecka, którą przez tyle wieków tak bardzo kochał. To przeradza się w obsesję, która niszczy go wewnętrznie. Louis chce ponownie ujrzeć ukochaną. Jej ducha.
Mało tego, okazuje się, że duch Claudii ukazał się również Jesse Reeves, uczennicy Davida, podczas prowadzonych przez nią badań dotyczących świata nieśmiertelnych.
Talbot nie widzi więc innego rozwiązania – prosi o pomoc czarownicę. Merrick Mayfair.
Merrick jest potomkinią „kolorowego” odłamu rodziny czarowników. Po przodkach odziedziczyła zarówno afrykańskie rysy twarzy jak i zdolności magiczne. Kiedy miała czternaście lat, jej babka wysłała ją do Talamaski, w której dziewczyna została uczennicą Davida Talbota… a także jego kochanką.
Jednak po aferze związanej ze Złodziejem Ciał przestała widywać się z Davidem. Oboje spotykają się ponownie dopiero w dniu, gdy David, w imieniu Louisa, prosi ją o wywołanie ducha Claudii. Kobieta zgadza się, lecz… tego samego wieczoru rzuca urok na Davida. Korzystając ze swoich magicznych zdolności, próbuje również przywłaszczyć sobie Louisa. Ten jednak, przeżywając załamanie duchowe po spotkaniu z Claudią, przemienia Merrick w wampirzycę, tuż przed próbą samobójczą.
Jako nieśmiertelna i czarownica zarazem, kobieta staje się bardzo potężna. Lecz trzy lata później, gdy niejaki Quinn Blackwood prosi ją o egzorcyzmowanie złego ducha swojego zmarłego „zwierciadlanego bliźniaka” Goblina, Merrick ginie w płomieniach (ale o tym opowiada dziewiąta część „Kronik…” – „Posiadłość Blackwood”).
Jak już wspomniałam wcześniej, każdy kolejny tom „Kronik wampirów” jest coraz lepszy i ciekawszy. W „Merrick” mamy z kolei połączenie tej serii z inną – z „Czarownicami z rodu Mayfair”. Lektura tej części „Kronik…” sprawiła, że mam ochotę sięgnąć właśnie po „Czarownice…” i bliżej poznać ich dzieje, zapewne równie wciągające i intrygujące, przesycone mrokiem, tajemnicą i zmysłowością.
Cóż mogę więcej napisać, żeby nie powtarzać swoich ochów i achów z recenzji poprzedniej części… Hmm… Po prostu – każda część „Kronik…”, w tym i „Merrick”, to idealna lektura dla fanów mrocznych, klimatycznych, gotyckich powieści. Polecam!