„Wszyscy święci balują w niebie” mówią słowa znanej piosenki. To na pewno nie sprawdza się w przypadku bohaterów powieści „Ja, Diablica” autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk, wydanej przez wydawnictwo WAB.
Tutaj bale, hulanki, swawole odbywają się w miejscu znacznie oddalonym od niebiańskich przestworzy. Tutaj bohaterowie jeżdżą Lamborghini Diablo, noszą najmodniejsze ciuchy znanych projektantów, stawiają włosy na żel i żyją wiecznie. Tutaj możesz spotkać na jednej imprezie Kleopatrę, Elvisa Presleya, Napoleona lub Marylin Monroe. Chcesz być długonogą blondynką? Tylko o tym pomyśl. Chcesz mieć dom na plaży? Tylko zamknij oczy. Tutaj wszystko jest możliwe. A zatem… witajcie w piekle.
Tak, właśnie tam toczy się akcja powieści. Główną bohaterkę, Wiktorię, poznajemy tuż po tym, jak została zamordowana przez nieznanego sprawcę i trafiła do miejsca, które wszystkim kojarzy się jako ziejąca ogniem dziura w ziemi. Tutaj niczego takiego nie spotkamy. Są za to piękne domy, drogie samochody, słoneczne plaże i ekskluzywne kluby. I oczywiście zniewalająco przystojne diabły. Jeden z nich, Beleth, staje się opiekunem nowej diablicy, jaką staje się Wiktoria. Jej głównymi zadaniami będą targi o dusze nowych przybyszów, którzy przeszli przez granicę życia i śmierci. Targi, które będzie toczyła z wysłannikami nieba, którzy z kolei wykorzystując stereotypy, próbują przekonać świeżo umarłe duszyczki do pójścia „do góry”. Jednak nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać. Niebo jest nudnawe, anioły przeklinają i bazują na ludzkiej naiwności . Diabły są pociągające, ale też kierują się swoimi ukrytymi zamiarami. Wiktoria, wykorzystując nadane jej moce, wraca do świata żywych, aby odnaleźć swojego zabójcę i aby nadal spotykać się z pewnym przystojnym chłopakiem, któremu nie zdążyła wyznać swoich uczuć.
I tutaj zaczyna się właściwa akcja. Bo nic nie jest oczywiste, a śmierć głównej bohaterki wcale nie była nieszczęśliwym i tragicznym wypadkiem. Nie zabraknie walk, mieczy, lejącej się krwi i wywołania trzeciej wojny światowej. Nie zabraknie miłości, pożądania i wyznań przedstawiciela piekieł. Nie zabraknie humoru, nieco czarnego miejscami i romantycznych uniesień.
Książkę czyta się szybko, można ją potraktować jako swoistą terapię na jesienną depresję. Niech się chowają zmierzchy i inne Edwardy, my mamy swojego czarnowłosego diabła Beletha, złośliwego Azazela i diablicę Wiktorię, posiadającą największe i najsilniejsze moce ze wszystkich.
Polecam tę lekturę, przy której można się odprężyć i zastanowić na jednym, zasadniczym pytaniem: Gdzie tak naprawdę balują wszyscy święci?