Marek Krajewski, który w 2007 roku przeszedł na zawodowe pisarstwo, porzucając tym samym pracę akademicką, na polskim rynku nie ma konkurencji. Szkoda, bo pojawienie się jeszcze jednego lub dwóch autorów z drygiem do pisania i nowymi pomysłami na kryminał zapewniłoby sporo czytelniczej frajdy oraz dałoby możliwość dokonywania literackich porównań. Gdyby tak pan Miłoszewski wziął się za pisanie następnych książek z prokuratorem Szackim w roli głównej i gdyby wypadały one równie dobrze jak „Uwikłanie”…
Pozostają w ringu autorzy zagraniczni, ale dlaczego nie osadzać akcji powieści kryminalnych w znanych nam realiach? W czym na tym polu Polska (czy to współczesna, czy przedwojenna), jest gorsza od Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy państw skandynawskich?
Dopóki jednak Krajewski jest w naszym kraju niemal gatunkowym monopolistą, „Liczby Charona” da się porównać tylko do jego poprzednich książek. Te, w których śledztwa prowadził Mock wypadają jednak lepiej. Po pierwsze dlatego, że im dalej w las, tym trudniej zaskoczyć wiernego czytelnika czymś świeżym i odkrywczym. Po drugie: wrocławski policjant był pierwszy, a Popielski pod względem cech charakteru i upodobań momentami jest jak jego klon. I Popielski i Mock lubią towarzystwo pań o obyczajach lekkich jak piórko, obaj przypominają satyrów, są nieustępliwi i często wykraczają poza granice stworzone przez prawo. Wykazują też zamiłowanie do języków klasycznych, przy czym Lwowianin zaszedł dalej – z powodu epilepsji zmienił studia z matematycznych na filologię klasyczną (zadecydowały późne godziny wykładów), by w końcu uzyskać tytuł doktorski. Celowe zastosowanie podobieństw między obiema postaciami w połączeniu z dość zgrabnym zabiegiem, jakim było wydanie „przejściowej” powieści „Głowa Minotaura”, miało zapewnić sympatię dla nowego bohatera. Krajewski osiągnął w tym zakresie satysfakcjonujący rezultat, choć pachnie to pewnego rodzaju asekuranctwem – po co ryzykować tworząc protagonistę od podstaw, lepiej wykorzystać coś, co już sprawdzone...
W „Liczbach Charona” Krajewski stosuje narracyjną klamrę – książkę otwiera i zamyka rozmowa, mająca miejsce w norweskim studiu telewizyjnym, której uczestnikami są prezenter i profesor „królowej nauk”. Drugi z panów jest w konkretny sposób powiązany ze sprawą prowadzoną we Lwowie w latach trzydziestych. A jak wygląda rdzeń powieści? „Liczby Charona” bazują na intrydze o charakterze lingwistyczno-matematycznej. Przy skomplikowanym konstrukcie zagadka zostaje wytłumaczona w sposób przejrzysty – żeby zrozumieć wykład Popielskiego, którym ten uracza byłego szefa i kolegów z policji, a później także uczestników rozprawy sądowej, nie trzeba ani znajomości hebrajskiego, ani specjalnego talentu matematycznego. Brawa dla pisarza za pomysł i erudycję, jest tylko jedno „ale”. Całość wydaje się być – delikatnie ujmując – mało prawdopodobna.
Ma się wrażenie, że w najnowszej powieści nie jest już tak brudno i nie tak mrocznie jak we wcześniejszych tekstach, co i tak nie oznacza niskiego poziomu brutalności, erotycznego pożądania, seksu i perwersji. Popielski ślini się na widok pięknej panny, której kiedyś udzielał korepetycji, a polski hrabia wykazuje niczym niepohamowany pęd do władzy, megalomanię, psychopatię i sadyzm. Tak jak wcześniej, wszystko to stanowi ważną część kryminału Krajewskiego.
No i ledwo człek zaczyna czytać, a już musi kończyć. Wiąże się to z niedużą ilością stron, ale też ze sprawnością pisarską autora. Mimo kilku wad „Liczby Charona” trzymają poziom i powinny spodobać się fanom. Osobom, które chcą po raz pierwszy sięgnąć po powieści doktora filologii klasycznej proponuję zacząć albo od Eberharda Mocka i „Śmierci w Breslau”, albo od „Głowy Minotaura”, gdzie występują obaj gliniarze, ale to Lwowianin wysuwa się na pierwszy plan. Czy pan Marek ustępuje w czymkolwiek zagranicznym autorom? Odpowiedź pozostawiam indywidualnej ocenie każdego amatora kryminalnych historii.
PS. Warto odwiedzić stronę pisarza, poczytać prasowe wywiady oraz zerknąć na zagraniczne okładki – jest co oglądać, albowiem książki Krajewskiego były tłumaczone na osiemnaście języków.
Zapraszam na blog:
www.jareckr.blox.pl