Żałuję. Żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Nie wiem, co mogło spowodować taką a nie inną sytuację. Zarzekałam się, że nie będę sięgać po literaturę historyczną. Strzelanie, uciekanie przed świstem kul, strach czy bohater dożyje jutra. To nie dla mnie. A tu proszę jeszcze samoloty, które atakują z góry.
Żałuję…, że sięgnęłam po tę książkę… tak późno. Biję się w pierś, moja wina, coś mi po prostu do niej nie było po drodze i swoje dni musiała odleżeć. Miałam dziwne przeczucie, że Remigiusz Mróz, nie może pisać tak dobrze, to jest nie możliwe. Rozumiem udała mu się zarówno pierwsza jak i druga część Parabellum, ale żeby jeszcze Turkusowe szale były tak dobre? Od dziś sięgam w ciemno po literaturę, która wyjdzie spod pióra Mroza. To on obok Malinowskiego przekonał mnie, że historia może być przyjemna, interesująca, może zaciekawić takiego laika w tej kwestii jak ja i spowodować, że będę sięgać po tego typu książki coraz częściej. A literatura wojenna może być przyjemnością, o ile przedstawi się ją tak piękny sposób.
Turkusowe szale to niesamowita i wciągająca od samego początku historia. Nietuzinkowi bohaterzy, wartka akcja, wciągająca fabuła i świat przedstawiony nader realnie powodują, że od książki ciężko się oderwać. To powieść sensacyjna z wątkiem militarnym, historycznym i miłosnym. Tu każdy znajdzie coś dla siebie.
Ponownie mam problem z określeniem, co mi się podobało w tej książce, na tyle, aby was zachęcić do lektury. Nie odnajduję w niej minusów, no może jeden malutki. Chodzi mianowicie o nagromadzenie bohaterów już od samego początku historii, co powodowało lekki mój mętlik. Wydaje mi się jednak, że Remigiusz Mróz tak już ma, ma taki sposób na przedstawienie swojej historii, gdyż podobnie (dla mnie) było w Parabellum. Oczywiście postanowiłam nie zwracać już jakoś szczególnie na to uwagi i oddałam się przyjemności, czyli lekturze.
Remigiusz Mróz bardzo dobrze i realnie kreśli postacie swoich bohaterów. To osoby z krwi i kości, bez zbędnych upiększeń, tacy po prostu zwykli ludzie, których albo się lubi, albo nie.
Autor w umiejętny i bardzo przystępny sposób ukazuje realia wojny umiejscawiając je w zmyślonym przez siebie świecie. Zatarcie granicy między tymi światami jest tak niewyczuwalne, że czytelnik, który nie do końca zna przedstawiane wydarzenia (czytaj: ja) nie odczuje przeskoku.
Może jest jeszcze ktoś, kto nie czytał Turkusowych szali, to zachęcam serdecznie. Do mnie autor przemawia i pozostanę mu wierna w kwestii literatury z wątkami historycznymi, wojennymi.