America po wielu trudnych i wyczerpujących chwilach trafiła do Elity, czyli najlepszej szóstki kandydatek do korony i przede wszystkim do serca księcia Maxona. Jest z tego powodu dumna, lecz nie może pozbyć się obaw. Maxon wyraźnie jest nią zainteresowany i wszystko jest na dobrej drodze do szczęśliwego zakończenia. Jednak Ami nie może zapomnieć o swoim dawnych chłopaku - Aspenie. Mimo cierpienia, które jej sprawił, nadal żywi do niego gorące uczucia. Nie może zapomnieć wspólnie spędzonych chwil, pocałunków, pieszczot. Jest to dla niej zbyt bolesne. Poza tym nie jest pewna, czy da sobie radę w roli królowej. Niesie to ze sobą wiele obowiązków i wyrzeczeń. Lecz wszystkie obawy zejdą na drugi plan, gdy okaże się, że America ma prawdziwą rywalkę, a w dodatku jedną z jej przyjaciółek. Jej świat runie, a ona będzie musiała walczyć o względy księcia. W tym samym czasie na pałac będę coraz częściej napadać rebelianci, co niesie ze sobą tragiczne skutki.
"Rywalki" nie zachwyciły mnie swoją fabułą ani stylem, ale pozostawiły po sobie bardzo miłe odczucia. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po "Elicie". Mogło być albo gorzej, albo lepiej. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że ta książka będzie taka sama jak jej poprzedniczka. Nie myliłam się. Druga część jest o wiele gorsza od "Rywalek". Zawiodłam się, ponieważ miałam cichą nadzieję, że "Elita" okaże się lepsza, co sprawi, że będzie naprawdę dobrą powieścią. Jednak tak się nie stało...
Zacznijmy od tego, że powieść utraciła w sobie całą magię Eliminacji. Zachwyciły mnie piękne suknie, pałac, niezwykłe przyjęcia. Oczywiście w tej części też były, ale zabrakło im tej atmosfery baśni, która tak bardzo dominowała w poprzedniej części. Z wielkim żalem to przyjęłam, bo przede wszystkim na to liczyłam. Mimo to mogłabym wybaczyć ten błąd autorce, jednakże sprawiła, że główna bohaterka zaczęła mnie irytować. I to nie była ta przyjemna irytacja, która sprawia, że bez pamięci zakochujemy się w bohaterach. Uważałam Americę za wyjątkowo bystrą i dobrą dziewczynę, która może zmienić ten kraj na dobre i dać ludziom nadzieję na lepsze życie. Tutaj są do tego nawiązania, ale spłycają one prawdziwy, jak sądzę zamiar. Ami zaczęła popełniać błędy - jak każdy z nas. Lecz większość z nas uczy się na swoich błędach. Nie mogę powiedzieć, że nadal ich nie popełniamy, ale nie w taki sposób jak nasza Lady. Łatwo ulega emocjom, co osobiście w tym przypadku uważam za jej zaletę, jednak to sprawia, że popełnia te same błędy na przekór innym. To wyjątkowo irytujące. W dodatku osobiście nie lubię kobiet, które bawią się mężczyznami dla własnych kaprysów. A właśnie tak robiła America. Rozumiem, że mogła nie być pewna swoich uczuć, mieć obawy, czuć zazdrość, sfrustrowanie. Jednakże nie usprawiedliwia to ranienie innych osób w wyjątkowo okrutny sposób.
Poza tym autorka nie wykorzystała wyjątkowo ciekawego i ważnego wątku. A chodzi mi o rebeliantów. Pojawiają się o nich wzmianki, są sceny, opisujące ich poczynania, jednak brak jakichkolwiek opisów. Jest to wątek o wielkich możliwościach, który można by rozwinąć w oryginalny sposób. Nie wymagam kolejnych "Igrzysk Śmierci", bo byłby to plagiat. Lecz chcę zrozumieć ludzi, którzy tak żyją i ich trudną sytuację. Niezwykle mnie to ciekawi i mam nadzieję, że Kiera rozbuduje ten motyw w kolejnej części. Poprawiłoby to bardzo moje nastawienie do tej serii.
Wypisałam cały wachlarz różnych wad. Jednak nie sądźcie, że są tylko one. Mimo mojego złego nastawienia są też zalety. Powieść jest wyjątkowo wciągająca. Dawno mi nie zdarzyło, że z takim zaangażowaniem czytałam książkę. Nie mogłam się oderwać. Koniecznie chciałam wiedzieć, co dalej się wydarzy i jak to się skończy. Mimo wszystko America nie może być mi obojętna. Przywiązałam się do niej i mam nadzieję na jej zmienię. Chcę jej przy tym towarzyszyć, być uczestnikiem tej zmiany, a raczej odnalezienia samej siebie. Dlatego właśnie obecnie czytam "Jedyną".
Trudno mi powiedzieć, czy ta seria jest warta przeczytania, czy też nie. Nie będę jej polecać, bo jak sami przeczytaliście ma niezwykle dużo wad. Nie będę również jej odradzać, bo posiada magię, która nie jednej młodej dziewczynie spodoba się. Nie jest to powieść wyjątkowo refleksyjna, ale posiada morał. Jeśli ktoś z Was ma dość ciężki i trudnych lektur, może się przy niej zrelaksować i przenieść w świat dawnych marzenie. Jest krótka, więc spokojnie można ją przeczytać przez jeden albo dwa wieczory. Nie zachwyci, ale sprawi przyjemność.