Piękny lipcowy dzień. Nic nie zapowiada nadchodzącej apokalipsy. Ludzie jak co dzień biegną do pracy, idą na spotkanie z przyjaciółmi, spędzają dzień przed telewizorem. Normalne życie w stolicy. Przynajmniej dopóki nie pojawiają się dziwne przypadki ludzi chorych. A choroba jest unikatowa. Sprawia, że zmarli ożywają. Piękna choroba, a przynajmniej byłaby, gdyby nie zaczęli pożerać innych całkiem bezbronnych ludzi. Najpierw to pojedyncze przypadki. Jednak epidemia to niebezpieczeństwo. Rozprzestrzenia się w zaskakującym tempie, a najgorsze jest, że już nie da się jej zatrzymać. Co wywołało tą wyjątkowo dziwną chorobę? Czy główni bohaterowie mają szanse przeżyć? Czy istnienie Warszawy jest jeszcze możliwe?
Już od dawna bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Nawet nie wiem, dlaczego tak bardzo mnie do niej ciągnęło. Może sprawiła to przyciągająca okładka. Może polski autor, a ostatnio zaczynam coraz bardziej doceniać polskich pisarzy. Może czysta ciekawość albo przypadek. Zresztą to nie ma w ogóle znaczenia. Ważne jest, że tego nie żałuję. Choć lepszym określeniem jest stwierdzenie, że jestem z tego powodu niezwykle szczęśliwa. Książka naprawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jestem zadowolona, że w Polsce też są wydawane tego typu powieści, co wiele osób mogło przeoczyć.
Na początku wszystko zaczyna się całkowicie normalnie. No prawie... Andrzej Wardziak od razu zaskakuje nas czymś niespotykanym i sprawia, że nasza ciekawość w ciągu kilku stron staje się nie do opanowania. Dawno nie czytałam powieści, w której tak bardzo chcę poznać ciąg dalszy, mimo że intuicja podpowiada mi dalsze wydarzenia. To nie było ważne, że znałam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Potrzebowałam upewnienia, że mam rację. Jednak musiałam długo na nie czekać, co mnie trochę irytowało, ale właśnie to sprawiało, że czytałam dalej. Paradoksalnie irytacja była największym plusem całej powieści. Brzmi to wyjątkowo dziwnie, ale trzeba przeczytać tę książkę, by zrozumieć to stwierdzenie.
Wielkim plusem byli również bohaterowie. Po przeczytaniu prawie pięciuset stron nie jestem w stanie powiedzieć nic konkretnego o nich. Za to znam ich wnętrze i przeżycia. Dla mnie to było zaskakujące, bo nie spodziewałam się po tej książce psychologii, a występowała ona dość często. Nie było wyjątkowo długich opisów przeżyć wewnętrznych, czy opisywania humoru. Tutaj czyny idealnie obrazowały zachowania ludzi, które są tak inny i niepowtarzalne, że sami sobie z tego nie zdajemy sprawy. Każdy inaczej zachowuje się pod wpływem stresu i paniki. Bohaterowie przeżyli wyjątkowo traumatyczne wydarzenia i każdy z nich inaczej sobie z tym radził. Autor ukazał nam, jak jesteśmy inni i wyjątkowi, czym się różnimy od zwierząt, ale też jak łatwo sami możemy się stać nimi.
Książkę polecam wszystkim, którzy mają silne nerwy. Pojawia się w niej wiele brutalnych i okropnych scen. Jednak nie są to sceny, które sprawiają, że chcemy odłożyć książkę. W pewnym stopniu są wyjątkowo obrzydliwe, ale uczymy się to akceptować tak, jakbyśmy to musieli zrobić w sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Jest to naprawdę niezwykłe posunięcie, które uważam wprost za mistrzowski. Jedyną rzeczą, na jaką mogę się poskarżyć, jest czasami pojawiająca się monotonność. W powieści jest wiele akcji, lecz czasami niekończąca się walka może nużyć. Jednak po chwili pojawia się nowy wątek, który sprawia, że wracamy zaciekawieni do lektury.
Jak podkreślałam wcześniej, książka jest napisana przez polskiego autora. Dużo osób jest negatywnie nastawiona do naszych pisarzy. Nie raz trawiłam na lekturę wyjątkowo złą. Jednak są i te dobre! Naprawdę. I "Infekcja" jest jednym z najlepszych przykładów tego.