Mam wrażenie, że autorzy stosują wiele rozmaitych sztuczek po to, aby zachęcić czytelników po kolejne części powieści wychodzących spod ich pióra. Kierę Cass posądzam o to samo. (Tak, to pozytywna cecha.) Na większość osób, które jakimś cudem sięgnęły po Rywalki, rzuciła czar albo urok na wszystkie egzemplarze, bo po przeczytaniu domagamy się więcej i więcej. Po lekturze tomu pierwszego wiedziałam, że na nim się nie skończy. Uzbroiłam się w naprawdę wielkie i prawie niemożliwe, jak dla mnie, pokłady cierpliwości, które na szczęście opłaciły się.
Kolejne dni zmagań o serce Maxona, a tym samym koronę, tron i tytuł królowej Illei. W ścisłej elicie pozostało tylko sześć dziewcząt, a wśród nich nasza ulubiona narratorka i bohaterka – America Singer. Na nieszczęście zamieszkujących pałac, coraz częściej buntownicy atakują siedzibę monarchii, a kandydatki coraz silniej rywalizują ze sobą o główną nagrodę. Eliminacje to jednak nie taka łatwa sprawa jakby się wydawało. W szczególności, gdy były chłopak Ami – Aspen został przyjęty do gwardii pałacowej. Dziewczyna przez większość książki, ku mojemu niepocieszeniu, nie potrafi zdecydować się, którego z przystojniaków wybrać. Czas i niezdecydowanie działa, nieszczęście, na jej niekorzyść. Maxon, wśród kandydatek, odnajduje jeszcze jedną dziewczynę, która świetnie pasuje do roli królowej, przez co bohaterkę zżera zazdrość, złość i wiele innych negatywnych emocji.
Podczas lektury pierwszego tomu miałam wrażenie, że Ami jest w miarę normalna (według moich standardów) i mogłaby istnieć w świecie rzeczywistym. Teraz mam pewne obawy. Moim zdaniem, w drugim tomie zmieniła się. Stała się bardziej niezdecydowania, niż to miało miejsce wcześniej, irytująca przez swoje zachowanie, a także zbyt często dała się ponosić emocjom. Ciągle mam wrażenie, że przepych oraz piękne suknie zawróciły jej w głowie, co mnie strasznie martwi.
Wątek miłosny zdecydowanie przyćmił wszystko inne. Jednak w tym całym ferworze uczuć wina nie tylko stoi po stronie Ami. Maxon oraz Aspen też mają swoje za uszami i bynajmniej nie mam na myśli brudu. Pierwszy z dwójki, którą wcześniej wymieniłam, złożył głównej bohaterce pewne obietnice i propozycje, ale jej zdaniem nie zachowywał się tak jakby one coś dla niego znaczyły, dlatego w tym przypadku jestem gotowa wybaczyć Ami te wszystkie pokłady zazdrości, którą wyrzucała z siebie. Aspena nie trawię już od chwili, gdy zerwał z naszą piękną damą. Teraz walczy z powrotem o jej miłość, tak jakby wcześniej nie przerwał ich trudnego, ale wspaniałego związku. Irytował mnie i doprowadzał do szału za każdym razem, gdy spotykałam jego imię na kartach powieści.
Niewątpliwie, przynajmniej dla mnie, ciekawym zabiegiem, który wykreowała autorka było wydanie tajemnicy Marlee. W ten sposób przedstawiła swoje postacie w zupełnie innym świetle. Americę Singer jako walczącą o przyjaciółkę osobę, która dodatkowo jest zdolna zrobić wszystko w jej obronę, natomiast Maxona jako przyszłego, sprawiedliwego i litościwego oraz współczującego władcę. Rodziny królewskie mają swoje tajemnice, a i w Elicie można dowiedzieć się znacznie więcej o członkach monarchii Illei. Elita jest wzbogacona wieloma smaczkami, o których nie pomyślałam podczas lektury Rywalek.
Jestem też nadal mile zaskoczona tym, jak Kiera Cass wymyśliła historię kraju, w którym muszą żyć jej bohaterowie. Szczerze pisząc po książce z takim wątkiem miłosnym nie spodziewałbym się niczego lepszego, ciekawszego i mądrego, a tu takie zaskoczenie!
Elita to powieść, która wciągnęła mnie bez dwóch zdań i większego marudzenia. Pierwszy tom będę wspominać znacznie lepiej, ale druga część nie była aż taka zła. Cieszę się, że autorka dodała różne dramatyczne (i nie tylko) wydarzenia, bo dzięki temu lektura zyskuje, a ja miałam ochotę na więcej i więcej.
Już w tej chwili nie mogę doczekać się ostatniego tomu. Zakończenie Elity jest tak otwarte, możliwości wiele, a moja nadzieje i ciekawość sięgają górnych granic wytrzymałości.
Americo – zdecyduj się wreszcie (błaaaaagam!) i bądź zawsze sobą.
Maxonie – skoro składasz propozycje i obietnice, pokazuj, że to prawda i zależy Ci na niej
Aspenie – znikaj, umrzyj, ucieknij czy cokolwiek… bo przez Ciebie Ami ciągle się waha, co przysparza jej wielu kłopotów. Bez Ciebie byłoby lepiej!
Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji do lektury Rywalek zachęcam Was do tego, jak również do sięgnięcia po Elitę!
everydayxbook.blogspot.com