Do niedawna Neila Gaimana kojarzyłam wyłącznie jako autora książki, na podstawie której powstał dobrze obsadzony „Gwiezdny Pył”. Film podobał mi się, a po tym jak doszły mnie głosy, że jest niczym w porównaniu z książką, miałam zamiar w niedalekiej przyszłości sięgnąć po tę pozycje.
Minęły miesiące, a to postanowienie wyparowało z mojej głowy, nie pozostawiając żadnego śladu po zainteresowaniu Gaimanem.
Opowieść o żywym chłopcu, wychowywanym przez duchy – jak głosi tekst na skrzydełku okładki – bardzo mnie zaintrygował, więc postanowiłam skosztować tak zachwalanej prozy Gaimana.
Historia rozpoczyna się od morderstwa trzech osób (moje podejrzenia, jakoby książka była kierowana głównie do dzieci, w tym właśnie momencie została rozwiana). Zabójca, jak się okazuje zawiódł, gdyż nie zabił niemowlaka – a to on był głównym celem zlecenia. Już sam ten fakt mnie zaintrygował. Jakież zło mogło wyrządzić to maleństwo? Komu mogło zajść za skórę, skoro nie potrafiło jeszcze mówić?
Główny bohater, nieszczęsne niemowlę, które cudem wywinęło się spod szponów śmierci, zostaje przez swoją nową rodzinę, którą znajduje na cmentarzu, nazwany bardzo oryginalnym imieniem – Nikt (w skrócie Nik), gdyż, jak błyskotliwie stwierdzają: „nie wygląda jak nikt poza nim samym”. I tak towarzyszymy chłopcu w latach, jakże osobliwego, dorastania wśród zmarłych. Chłopiec zawsze może liczyć na wsparcie swoich nowych rodziców – Państwa Owensów, oraz swojego opiekuna – intrygującego, tajemniczego Silasa, który nie żyje, choć nigdy nie umarł, nad czym sam często ubolewa. Chłopiec zostaje obdarzony przez zjawy Swobodą Cmentarza, co daje mu część przywilejów jakimi cieszą się duchu. Nikt widzi w ciemności, potrafi znikać, straszyć i nawiedzać.
Chłopiec w ciągu lat spędzonych na cmentarzu trafia za ghulową bramę, pomaga czarownicy, zaprzyjaźnia się z żywą dziewczynką, tańczy z Panią podczas danse macabre, idzie do szkoły – jego życie jest pełne przygód, które niepozwalaną czytelnikowi się nudzić.
Świat zmarłych, do którego Nikt wstąpił za życia, został wykreowany bardzo pomysłowo, z dopracowaniem najmniejszych szczegółów, jak na przykład poboczni, mniej istotni, zmarli dziesiątki lub setki lat temu bohaterowie. Ich epitafia, przedstawione przez autora, pomagają wczuć się w atmosferę panującą na cmentarzu, budzą współczucie, przypominają o śmiertelności człowieka, a przy okazji uświadamiają wielkość całego przedsięwzięcia Gaimana.
Zadziwiająca jest także barwność postaci, które mimo iż w większości od dawna martwe, dzięki umiejętności autora wręcz tętnią życiem!
„Księga Cmentarna” opowiada o szukaniu samego siebie. W każdym z nas znajduje się Nikt, który „nie wygląda jak nikt poza nim samym. Stanowimy niepowtarzalne jednostki, które wprowadzone w nieznany początkowo świat, jakim dla Nika Owensa był Cmentarz, a dla nas jest nasze osobiste środowisko, z biegiem czasu uczą się nowych rzeczy, poznając go po trochu.
Książka jest podzielona na osiem dłuższych rozdziałów („Jak Nikt nie odszedł z cmentarza”, „Nowa przyjaciółka”, „Ghulowa brama”, „Nagrobek dla wiedźmy”, „Danse macabre”, „Synod”, „Szkolne lata Nikta Owensa”, „A imię ich Jack”, „Rozstania i pożegnania”). Wciąga do tego stopnia, że kończy się nim się obejrzymy.
Intrygująca fabuła, okryta nicią tajemnicy, towarzysząca jej niesamowita atmosfera, a wszystko napisane prozą w bardzo dobrym wydaniu - to wielkie zalety tej książki. Choć rozwiązanie niektórych wątków może wydawać się oczywiste, inne zadziwiają oryginalnością i podsycają naszą ciekawość do samego końca. Dlatego też książka ta bardzo mi się podobała. Jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po dzieła Gaimana.