Pani Katarzyna Zyskowska – Ignaciak skradła moje serce powieściami „Upalne lato Marianny” i „Upalne lato Kaliny”. Tym samym stała się jedną z moich ulubionych pisarek. Z ciekawością zaczęłam sięgać po jej wcześniejsze powieści, a ich lektura utwierdziła mnie jedynie w przekonaniu, że Autorka ma wielki talent. Teraz przyszła kolej na „Niebieskie migdały”.
Ina, nazwana przez swą ekscentryczną matkę Balbiną miała dziewięć miesięcy aby oswoić się z myślą, że jej dziecko będzie wychowywało się bez ojca. Pan Wszawy Pies, jak go pieszczotliwie nazwała, zniknął gdy tylko dowiedział się o ciąży. I tak Ina została samotną matką małego człowieczka. Samotną, ale nie samą bowiem zawsze mogła liczyć na wsparcie przyjaciół i rodziców. Wsparcie to bywa czasami szczególnie uciążliwe, zwłaszcza gdy wszyscy próbują znaleźć jej synkowi nowego tatusia, pakując ją tym samym w niezłe tarapaty. Ina doskonale wie, że wszelkie ich działania z góry skazane są na niepowodzenie. Jaki bowiem mężczyzna przy zdrowych zmysłach zaangażuje się w związek z panną z dzieckiem? Cóż … czas przestać myśleć o niebieskich migdałach i stanąć z życiem twarzą w twarz.
Pani Katarzyna Zyskowska – Ignaciak dowiodła, że potrafi pisać książki o bardzo zróżnicowanej tematyce. „Niebieskie migdały” to powieść lekka, łatwa i przyjemna. Temat samotnego macierzyństwa jest dość często wykorzystywany w literaturze kobiecej. Jednak za sprawą pióra Pani Zyskowskiej – Ignaciak powieść stała się ciekawa, zabawna i jednocześnie niebanalna. Krótko mówiąc ma w sobie to tajemnicze „coś” co wyróżnia ją spośród książek o podobnej tematyce. Powieść z pewnością spodoba się kobietom, które odkryły już, że posiadanie dziecka nijak ma się do tego co próbują wmówić nam chociażby media. Autorka doskonale pokazała dylematy młodej matki, która próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Chce pogodzić pracę, macierzyństwo, a jednocześnie zachować niezależność i odnaleźć prawdziwą miłość. Cóż … z pewnością każda mama, szczególnie ta samotna, przez to przechodziła i każda prędzej czy później dochodziła do wniosku, że jeśli nie znajdzie złotego środka to zwyczajnie zwariuje. Powieść obfituje w przezabawne, ale zarazem życiowe sytuacje, w których odnajdzie się wiele z nas. Czasem, dla zachowania zdrowego dystansu miło jest poczytać o kimś tak bardzo podobnym do nas samych i pośmiać się z sytuacji, które tak często są naszą codziennością.
„Niebieskie migdały” to także powieść o sile prawdziwej, kobiecej przyjaźni, która pomaga przezwyciężyć niejeden problem. Warto też pamiętać jak bardzo pomocna w trudnych sytuacjach może być rodzina, co niestety zbyt rzadko doceniamy. Jednak nawet dziecko, przyjaźń i rodzina nie przyćmią tęsknoty za miłością. Powieść może momentami jest ciut bajkowa, ale która z nas nie marzyła przynajmniej raz o … niebieskich migdałach?
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/