Marcowe fiołki

Recenzja książki Marcowe fiołki
O książkach Sarah Jio słyszałam i czytałam niejednokrotnie, zawsze były to pozytywne opinie zachęcające do czytania. Jednak do tej pory nie dane mi było poznać choćby jedną jej powieść... Aż do teraz. Spodziewałam się dobrej lektury, książka już z daleka pachniała "chwilą błogiego odprężenia", ale to co zastałam między jej okładkami sprawiło, że na długo pozostanie w mojej pamięci.

Emily Wilson mieszka w Nowym Jorku, jest mężatką (choć już niedługo) oraz autorkę bestsellerowej książki sprzed dziesięciu lat. Aktualnie jej życie to pasmo niepowodzeń. Joel odbiera z ich mieszkania ostatni karton ze swoimi rzeczami i odchodzi do innej kobiety a jego związek z Emily jest już tylko formalnie małżeństwem - do chwili orzeczenia ich rozwodu. Kobieta była rozbita wewnętrznie po wiadomości, że mąż ją opuszcza, jednak nie potrafiła zapłakać nad rozpadem ich małżeństwa. Podczas spotkania ze swoją przyjaciółką Annabelle, Emily podejmuje decyzję o wyjeździe w miejsce, gdzie będzie mogła na nowo poukładać swoje życie, pomyśleć nad przyszłością, przeboleć stratę a może i uronić łzę, by móc wreszcie napisać kolejną książkę. Ostatnio nie miała zupełnie weny twórczej.

Jej wybór oazy spokoju pada na małą wyspę Bainbridge w pobliżu Seattle, gdzie mała Em spędzała wakacje u ciotecznej babki Bee. Szczególny klimat wyspy, sympatyczni mieszkańcy, wspomnienia z beztroskiego dzieciństwa oraz urokliwe miejsca dające spokój i wyciszenie były dla kobiety obietnicą lepszego jutra. Postanowiła spędzić na wyspie miesiąc, jednak jak to często w życiu bywa jej plany nie do końca się powiodły... Jak wiele może zdarzyć się w tak krótkim czasie? Emily zatrzymała się oczywiście u stęsknionej Bee i dostała pokój noszący w sobie wielką tajemnicę. Zresztą sama ciocia od wielu lat skrywała takich tajemnic całe mnóstwo. Już w pierwszych dniach pobytu Emily spotkała kilkoro mieszkańców wyspy: starszego pana Henry'ego, młodego Jack'a, Grega czyli swoją miłość z licealnych lat oraz przyjaciółkę Bee - Evelyn.

Jednak największą tajemnicą a zarazem niespodzianką był pamiętnik, który Emily znalazła w pokoju, który zajmowała u Bee. Był to notatnik w aksamitnej, czerwonej oprawie zawierający historię pewnej kobiety z 1943 roku. Swoje losy spisuje na jego kartach Esther, której życie nie rozpieszczało. Miała poznać co to miłość, ale i samotność. Miała poznać uczucia, które są dla matki najtrudniejsze. Pod wpływem czego Esther postanowiła spisać swoje życie? Kto mógł sądzić, że kiedyś jej słowa okażą się ważne? Co ma wspólnego życie Esther z życiem Emily?
Z każdą kolejną czytaną stroną Em jest coraz bardziej zafascynowana bohaterami opowieści i miłością Esther do Elliota. Dziennik w dość niezrozumiały sposób przypomina kobiecie jej własne życie a mieszkańcy wyspy wciąż coś przed ukrywają... Tajemnicze pojawienie się dziennika w szufladzie szafki nocnej, nagłe zniknięcie zdjęcia z półki w domu Henry'ego, skrywane spotkania Jack'a aż wreszcie słowa Evelyn, by przeczytała cały pamiętnik Esther, by dotrzeć do prawdy... By poznać ją wreszcie całą. Ale jaką prawdę? Czego ma ona dotyczyć? Jak się dowiedzieć wszystkiego kiedy ciocia Bee milczy i na żadne pytanie nie chce udzielić odpowiedzi? Jak bardzo ta tajemnica z przeszłości dotyczy Emily i jej rodziny? I jaką rolę odegrali w niej mieszkańcy Bainbridge?

Autorka pisząc "Marcowe fiołki" stworzyła tak naprawdę dwie opowieści: jedną o życiu Emily a drugą - Esther. Dopiero kiedy na samym końcu powieści czytelnik wraz z bohaterką odkrywa, co tak naprawdę wiąże te dwie kobiety i ich historie, możemy mówić o jednolitej akcji. Sama nie wiem co bardziej ciągnęło mnie do lektury... Czy chęć poznania dalszych losów Esther, odkrycia jej tajemnic i dotarcia do prawdy o jej śmierci; czy też może ciekawość dotycząca Emily i faktu kto stanie się obiektem jej nowej, prawdziwej miłości i jak zareaguje na odkryte rodzinne rewelacje.

"Marcowe fiołki" to teoretycznie historia skupiająca się na tytułowym marcu, akcja toczy się w tym jednym miesiącu i tylko w momentach dotyczących Esther cofamy się w przeszłość. Uwielbiam takie książki, które prócz bieżących problemów bohaterów przenoszą mnie do życia wcześniejszych pokoleń. Z jednej strony mogę bowiem poznać inne obyczaje, zachowania i inny sposób postrzegania świata. Z drugiej zaś, fascynują mnie powracające nagle problemy z przeszłości. Z mocnym biciem serca próbuję, wraz z bohaterami, odkryć tajemnice, wyjaśnić je i sprawić, by aktualnie żyjący mogli czerpać dobre nauki z życia poprzednich pokoleń. Któż nie lubi bawić się w detektywa i samodzielnie rozwikłać zagadki przeszłości?

Kiedy trafiam na świetną książkę, o której wiedziałam że jest warta przeczytania, biję się w pierś i pytam sama siebie - dlaczego tak długo zwlekałam. Przecież "Marcowe fiołki" to nie nowość! Niestety, żeby móc przeczytać wszystkie wymarzone książki musiałabym być bezrobotną singielką, która na dodatek otrzymała ogromny spadek. Ot, pomarzyć można... Życie jest jednak bardziej brutalne i mimo iż mam ogromną ochotę na poznanie innych powieści Sarah Jio, nie potrafię obiecać, że niedługo będę mogła Wam o nich napisać. A przede wszystkim życie to nie książka... A wracając do powieści: jeśli szukacie doskonałej powieści, z genialną fabułą, trzymającą w napięciu akcją, z odrobiną thrillera, łyżką miłości oraz szklanką tajemnic to koniecznie przeczytajcie "Marcowe fiołki". Autorka pięknie uwypukliła każdego z bohaterów, opisała piękno tej maleńkiej wyspy, a całość ubarwiła mnóstwem uczuć i emocji, które obowiązkowo pojawiają się w ludzkim życiu sprawiając, że bohaterowie stają nam się jeszcze bardziej bliscy.

"Marcowe fiołki" są debiutancką powieścią autorki, która została uhonorowana przez "Library Journal" najlepszą książką 2011 roku. Nie dziwi mnie to zupełnie. A jeśli dodam, że prawa do publikacji powieści Sarah Jio zostały już sprzedane do 22 krajów, nie powinno Was już być przed monitorami! Pędźcie gdzie tylko możecie, by zdobyć tą książkę - to pięć wciągających bez reszty godzin z fascynującą lekturą.

Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com
0 0
Dodał:
Dodano: 30 IV 2014 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 161
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Marcowe fiołki



Dziesięć lat temu Emily miała wszystko. Dziś jej kariera leży w gruzach, a ukochany mąż zabiera z ich mieszkania ostatni karton i odchodzi do innej kobiety. Załamana Emily wyjeżdża na wyspę, na której jako dziecko spędzała beztroskie wakacje. Tu będzie mogła odpocząć, wyleczyć rany. Ale wymarzony spokój nie trwa długo. Kim jest Jack, tajemniczy artysta, od którego ciotka każe jej się trzymać z dal...

Ocena czytelników: 5.08 (głosów: 12)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5