Utrzymywanie dobrych kontaktów z rodzicami jest chyba najważniejszą rzeczą w życiu nastolatka. To w końcu dzięki nim przyszliśmy na świat, żyjemy tu, gdzie żyjemy, wychowują nas, pozwalają robić różne głupoty. Współczuję wszystkim osobom, które niestety nie mają idealnych stosunków. Dla mnie utrzymywanie odpowiednio dobrego kontaktu z mamą jest chyba najwyższą pozycją na mojej liście wartości. To w końcu ona pozwala mi wychodzić, czy robić tylko to co chcę. Chociaż nie zawsze jest kolorowo, bo ja nie mam ochoty zawsze i na każdy temat rozmawiać to na ogół po jakimś czasie jest już dobrze.
Relacja ja/ty – rodzic jest dosyć kontrowersyjna, ale jak za chwile się przekonacie można również o niej przeczytać w książkach.
Konflikt pokoleń istnieje chyba już ... od zawsze. Starsi dzięki swojemu doświadczeniu chcą nas – młodszych – nauczyć jak żyć czy zachować się w jakiś sytuacjach. Niestety jak wiadomo – my wolimy robić wszystko po swojemu i uczyć się na błędach. Oczywiście nie piszę o wszystkich ludziach na tej planecie, ale przyznajcie – coś w tym jest.
Jagoda i Dorota żyją właśnie w takim konflikcie. Matka zarzuca swojej córce, że nie ma męża, czasu dla siebie, ciągle pracuje i uczestniczy w okropnym wyścigu szczurów. Jagoda tak nie czuje, jest dumna z tego, jaką pracę ma, ile zarabia, ale ciągle czuje się jakby smutno.
Chociaż głównym wątkiem historii opisanej na stronach książki Małgorzaty Kalicińskiej oraz Basi Grabowskiej jest właśnie różnica poglądów miedzy Jagodą i Dorotą to obie autorki urozmaiciły podróż przez książkę różnymi ciekawymi postaciami.
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy bohaterki dowiadują się o śmierci Felka. Owy mężczyzna był bliski sercu obu pań, dla jednej był niczym ojciec natomiast dla drugiej niczym dziadek. Rozsądniejsza – Jagoda – od razu zabrała się za załatwianie spraw związanych z pogrzebem. Muszę przyznać, że akcja nie zaczęłam się zbyt kolorowo i radośnie. Jej matka jak zwykle zachowywała się jakby żyła na innej planecie.
Wspominałam o innych postaciach, na pewno taką bohaterką jest tytułowa Irena. Żona Felka, wdowa i starsza pani, która ciągle sobie dobrze radzi. Można ją również nazwać powierniczką obu pań, pomaga im, wspiera i doradza najlepsze możliwości. Ojciec Jagody również jest kluczowym bohaterem, zawsze wierny swojej żonie, kochający, oddany i trochę uległy, jednak gdy zaczyna mu coś przeszkadzać potrafi postawić na swoim i sprzeciwić się ukochanej.
Jagoda i Dorota nie mogą dojść do porozumienia. Młodsza czuje się jakby matka chciała zupełnie innej córki, niż ona sama jest. Jej jedynym zajęciem jest praca i od czasu do czasu spotykanie się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Przykro mi to pisać, ale Dorota to nie jest matka, którą chciałabym mieć. Według mnie zachowywała się jak rozpieszczona dziewczynka, która nie dorosła do prawdziwego życia. Wytłumaczeniem może być to, że obie niestety mają swoje powody, by zachowywać tak jak się zachowują. Jagoda ciągle żyje przeszłością, nie potrafi zapomnieć o mężczyźnie, z którym była i wiązała swoją przyszłość. Na jej nieszczęście żonatym. W toku akcji dowiedziałam się bardzo dużo o bohaterkach. Jedna tajemnica rodziła drugą i tak cały czas. Podobało mi się to, brak monotonii to zdecydowanie plus w tej historii.
Niestety – ja i moja mama miałyśmy podobnie. Trudno było nam wpasować się w wir akcji. Z początku miałam wielkie problemy i kilka razy odkładałam lekturę „na później”, w końcu, w którymś momencie tak się wciągnęłam, że nie mogłam oderwać. Niestety moja mama tak nie miała. „Irenę” czytała chyba ze dwa tygodnie, co w jej przypadku jest dziwne. Doszłam do wniosku, że historia wymyślona przez duet Kalicińską oraz Grabowska nie jest dla każdego oraz może nie przypaść do gustu fanom innych powieści pani Małgorzaty.
Jednakże podsumowując: ogólnie historia mi się spodobała, pomimo tego czasu, gdy nie mogłam „wtopić” się w akcję. Bohaterowie moim zdaniem zostali dobrze wykreowani, każdy pełnił jakąś funkcję, a ich liczba była odpowiednia. Pomimo tragedii, jakie zostały przytoczone, to również nie brak tutaj humorystycznych akcentów. Poświadczam, że jest to jednym z atutów Ireny. Moja mama stwierdziła, że Lilka oraz Zwyczajny facet bardziej przypadły jej do gustu oraz były znacznie lepiej napisane... Wiem, że na pewno będę musiała sięgnąć po te książki, żeby sama się przekonać.
http://everydayxbook.blogspot.com