Co takiego jest w tej książce, że wywołuje tak sprzeczne opinie wśród czytelników? Dlaczego jedni uważają je za wzorowane na "Zmierzchu" porno dla kur domowych, a inni za świetny romans? Co sprawia, że miliony ludzi z prędkością błyskawicy biegną do księgarni, aby kupić całą trylogię? Co takiego ma w sobie Christian Gray, że kobiety pragną spotkać kogoś takiego we własnym życiu?
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia o co tyle szumu. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to nie jest książka, która mogłaby fascynować, wzbudzać emocje czy też po prostu sprawiać, że czas stawałby się pojęciem czysto abstrakcyjnym. Czytałam wiele romansów, w tym także te pikantniejsze, ale dzieło E.L.James nie dorasta im do pięt!
Przede wszystkim irytujące zachowania i wypowiedzi głównej bohaterki sprawiają, że ma się ogromną ochotę na to, by odłożyć książkę i więcej do niej nie sięgać. Na szczególną uwagę zasługują tu słowa wypowiadane niezliczoną ilość razy: "O Święty Barnabo". Doprawdy, czy słownik Any jest tak ubogi, że nie potrafi zastąpić tego wyrażenia innym?
Kolejną rzeczą, która mnie denerwuje, jest porównanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya" do "Zmierzchu". Christian Grey ma być odpowiednikiem Edwarda - drapieżnego, tajemniczego, niebezpiecznego, a pierwowzorem Any, Bella - skryta, nieśmiała, niedoświadczona w sprawach damsko-męskich. Litości. Czy każda książka, której bohaterowie się tak zachowują musi być zaraz okrzyknięta "wzorowaną na dziele Stephenie Meyer"? Przecież obie historie, poza kilkoma drobnymi cechami głównych bohaterów, są kompletnie różne. Jeśli porównanie miałoby się opierać tylko na tym, to co druga książka, zwłaszcza w literaturze młodzieżowej, inspirowana jest "Zmierzchem". Czy tylko mnie ta teoria wydaje się nieco naciągana i absurdalna?
Następnym minusem, jest brak opisów miejsc i postaci. Może inaczej... Pojawiające się opisy są niewystarczające. Na samym początku historii, gdy główna bohaterka Anastasia Steel pojawia się w gabinecie przystojnego i bogatego Christiana Greya, aby w zastępstwie przeprowadzić z nim wywiad, autorka świetnie opisuje każdy szczegół. Niestety z każdą kolejną sceną jest coraz gorzej. W pewnym momencie opis wyglądu Christiana sprowadza się do dwóch zdań, a wygląd apartamentu, w którym mieszka, z wyjątkiem "pokoju zabaw" jest bardzo pobieżny.
Jednak największe rozczarowanie przeżyłam jeszcze nim dotarłam do połowy książki. Po pierwszej spędzonej wspólnie nocy, a zwłaszcza po rozdaniu dyplomów z okazji ukończenia studiów, czar prysł. Dalsza lektura jest pozbawiona sensu, nie zapominając o tym, iż jest totalną stratą czasu. Jak można pisząc o BDSM*, nawet w delikatnej wersji, tworzyć obraz nieciekawy i po prostu nudny? Był moment, gdzie dosłownie ziewałam czytając fragmenty, które powinny być najbardziej emocjonujące. Po co tworzyć książkę opartą na erotyzmie, gdy w efekcie końcowym wszelkie opisy seksu nie są porywające? Moim zdaniem, E.L.James powinna szczerze zastanowić się nad jakością jej prac.
Pomimo, tego było kilka fragmentów, które mnie zainteresowały. Ponadto czytając opinię o tym, iż jest to "porno dla kur domowych" itp. stwierdzam, że nie jest to trafne określenie. O dziwo fabuła nie opiera się tylko na niemoralnych poczynaniach głównych bohaterów, pojawiają się inne wątki, problemy, klasyczne sytuacje, z którymi większość z nas miała styczność. Co wspaniałe, jesteśmy świadkami rozdarcia wewnętrznego głównej bohaterki, której nieśmiałość i brak wiary w siebie nie pozwalają w pełni otworzyć się i przystać na warunki mężczyzny, jaki jawi się dla niej niczym rycerz na białym rumaku, książę z bajki.
Dodatkowym plusem, który nie pozwala mi całkowicie przekreślić tej pozycji, jest humor. Przez większość lektury, mimo, że się nudziłam, to przynajmniej uśmiechałam się od ucha do ucha. Także oryginalne i zupełnie niespodziewane zakończenie pierwszego tomu, przemawia zdecydowanie na korzyść książki.
Podsumowując "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to książka, którą ciężko określić jako obiekt warty zainteresowania. Dużo szumu o nic. Nie rozumiem fascynacji tą powieścią. Jednak myślę, że sama postać tajemniczego, bogatego i zdecydowanie niegrzecznego mężczyzny to odzwierciedlenie ukrytych fantazji wielu kobiet, które chciałyby przeżyć taką przygodę jak Ana. Osobiście nie polecam, ale czasem warto przekonać się o tym samemu.
*BDSM − skrótowiec pochodzący od słów "związanie" i "dyscyplina" (ang. bondage & discipline, B&D), "dominacja" i "uległość" (ang. domination & submission, D&s, D/s) sadyzm i masochizm (ang. sadism & masochism, S&M). - źr. Wikipedia
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com