Chyba po raz pierwszy nie wiem od jakich słów rozpocząć "recenzję". Podczas czytana często nasuwają mi się na myśl słowa, które warto użyć i coś wnoszą bądź całe zdania. Jednak podczas lektury Klępy śpią nie słyszałam w głowie ani jednej przydatnej myśli. Po prostu czytałam i zagłębiałam się w historię dwojga ludzi - Czarka i Agnieszki. Ten pierwszy wyjechał na studia do Rosji, a ona mieszka w Radomiu, wychowuje córkę i pracuje. Oboje mają jakąś przeszłość za sobą, ale dlaczego ich historie zostały poruszone na łamach jednej powieści?
Poznajemy Czarka wtedy, gdy siedzi w pociągu i zmierza ku Rostowie nad Donem. Świeżo upieczony absolwent liceum pragnie rozpocząć studia właśnie w Rosji. Nadal jest rozbity po tym, jak ukochana porzuciła go bez słowa.
Agnieszka to około 30-letnia nauczycielka matematyki, którą miałam okazję poznać już wcześniej, a dokładnie podczas czytania Wschodów do nieba. Trudno mi przedstawić Wam fabułę Klępy ... bez zdradzania jakie wydarzenia miały miejsce we wspomnianej wcześniej opowieści, ale postaram się.
Po przeprowadzce do Radomia, Agnieszka zaczyna pracować w nowej szkole i nawiązuje bliższy kontakt z Jurkiem, który uczy w tej samej placówce oświatowej. Kobieta nie jest pewna swoich uczuć do niego, ponieważ jedynym mężczyzną przy którym czuła się naprawdę dobrze był niejaki Major. Miota się pomiędzy byłym uczniem i jednocześnie wielką miłością, o której nie potrafi zapomnieć, a specyficznym (pod względem zachowania) nauczycielem.
Wracając do Czarka, wiedziałam, że skądś go znam. Wydawał się być bardzo znajomą postacią. Na łamach tej powieści można ujrzeć jego przemianę. Od zagubionego młodzieńca, dobrego studenta do sprytnego, ale również w pewnym momencie pogrążonego w rozpaczy i potrafiącego z niej wyjść mężczyznę. Oczywiście nie wszystko dzieje się od razu, ponieważ fabuła rozwija się na przestrzeni kilku lat.
Akcja rozgrywa się w latach 70. i do tej pory myślałam, że nic mnie nie zadziwi, ale jednak... Gdy bohater dotarł po raz pierwszy na kampus musi posprzątać gruz swoje nowe lokum, zdać kurs obsługi kuchenki gazowej oraz przejść dziwne badania. Dla mnie te zdarzenia były pełne absurdu a co za tym idzie zabawne.
Dopiero po latach doceniamy to, co kiedyś było teraźniejszością / strona 188
Ta opowieść jest o miłości, ale o takiej, że zawsze dwoje ludzi się odnajdzie, nawet po wielu latach rozłąki. Nie było ono przedstawione w cukierkowaty sposób pełen czerwonych serduszek i trzymania za dłonie, ale pełne tęsknoty i pogoni za szczęściem. Drugiej osoby i swoim.
Bardzo polubiłam Agnieszkę i Majora z Wschodów do nieba, a czytanie o dalszych rozterkach bohaterki i przygodach Czarka na pewno dopełnia tamtą opowieść.
I tak podróżujemy w czasie, miejscach i pomiędzy bohaterami, aby dotrzeć do sedna i prawdy.
Nie mogę powiedzieć, że ta książka jest pełna momentów zaskoczenia. Kto miał okazję przeczytać poprzednie książki spod pióra pana Kołodziejczaka sam domyśli się kto kim jest i dlaczego.
Jednak wzruszającymi dopełnieniami są listy oraz wzruszające momenty, które dodają delikatności całej fabule.
Historię w Klępach ... opowiada narrator, który zdradza tylko to, że jest mężczyzną. Nie przyznaje się do tego, że jest Czarkiem, ponieważ opowiada o nim, a nie o sobie. Trochę irytowały mnie ciągłe jego wtrącenia.
A w życiu bywa tak, że jak nic nie rozumiesz, to nie nasz problemów. / strona 56
Ciągłe przeskoki pomiędzy Agnieszką a Czarkiem początkowo były dezorientujące, jednak w miarę rozwoju akcji czytelnik może się do tego przyzwyczaić.
Moim zdaniem nie jest to wybitnie genialna książka, która swym przesłaniem potrafi zmienić czyjeś życie, ale taka, którą miło się czyta w wolnej chwili. Historia nie jest zbyt obszernie opisana, bez zbędnych opisów, ale wciągająca, zabawna i zabierająca niewiele czasu.
Zdecydowanie polecam osobom, które miały styczność z innymi książkami spod pióra Piotra Kołodziejczaka, bo na pewno tym się spodoba oraz również tym, którzy nie mieli jeszcze styczności, ale przedtem zalecam sięgnąć po wcześniejsze tomy cyklu Życia w życiu.